Szaga 2017 – Chodzież
Poprzednia Szaga była bardzo fajna, zrobiłem komplet punktów (na TR100) – więc tym razem pełen optymizmu startuję na pełnym dystansie (w tym roku to TR150).
Teren bardzo zróżnicowany – na północy widać pasmo wzgórz, które faktycznie są brzegiem bardzo szerokiej doliny Noteci – a sama dolina płaska jak stół. Na południowy zachód naprawdę solidne lasy i solidne wzgórza.
Limit czasu na TR150 to 15 godzin, zatem nie ma wielkiego stresu 🙂 ale za to start jest o północy więc kilka pierwszych godzin będzie po ciemku.
Pierwszy punkt (PK1) to „stacja wyciągu”, oczywiście jest to górna stacja 😉 natomiast w okolicy dolnej spotykam Krystiana Jakubka (znaczy – idzie mi dobrze, skoro dotarłem tu w tym samym tempie co taki mistrz 🙂 ). Niestety w konkurencji „podjazd zboczem stoku narciarskiego” nie mam z nim szans – doganiam go potem jeszcze w okolicy PK9 i tyle.
Następne punkty wchodzą bez problemów, dopiero w okolicach Morskiego Oka zaczyna się rozwidniać – zbliża się piąta rano…
Łapię jeszcze parę punktów i wyjeżdżam na pocięte kanałami łąki.
Na PK11 spotykam 2 zawodniczki, które zastanawiają się jak dostać się do punktu postawionego złośliwie po drugiej stronie kanału – który może nie jest bardzo szeroki, ale zupełnie nie widać jak z jego głębokością – a nikt jakoś nie ma ochoty na chłodną kąpiel o 5:30. Na szczęście na punkcie pojawia się wybawca Łukasz Mirowski, osobnik jak wiadomo na tyle słusznego wzrostu, że po prostu robi trochę większy krok i już jest po drugiej stronie. Z nieodłącznym uśmiechem podbija swoją i nasze karty i odjeżdża ku wschodzącemu słońcu (żeby wygrać ten rajd z czasem 8:41).
Przelatuję przez dolinę i rozpoczynam mozolne wspinanie się na leżący 100m wyżej punkt – niby tylko 100 metrów, ale żeby nie było za fajnie to droga jest pięknie wybrukowana.
Mijam Miasteczko Krajeńskie i zaczynam dość stresujący odcinek wśród sadów – stresujący, bo w sadach zainstalowane są armatki hukowe mające odstraszać szpaki. Czyli jedzie sobie człowiek a z lewej i prawej co kilkadziesiąt sekund odpala działko kalibru 88mm 🙂
Z tego wszystkiego popełniam największy błąd dzisiaj i postanawiam przedostać się do szosy najkrótszą drogą.
Potem były krzaki, ale nie jakieś tam swojskie jeżyny. To były krzaki takie, że bez maczety ani rusz.
Przebycie 500 metrowego odcinka zajmuje mi godzinę i dziesięć minut (wliczając czas na wymianę dętki przebitej na tych kolcach)… Nie poddaję się jednak – a wręcz przeciwnie, dłuższy odpoczynek (jeśli można tak mówić o pompowaniu koła 29×2.2 za pomocą 10cm pompki) powoduje napływ nowych sił.
Ostatni rzut oka z góry na dolinę – z pięknie położonego PK13.
Więc wracam na południową stronę Noteci, na punktach spotykam zawodników z krótkich dystansów. Mija południe – czyli do końca limitu zostały jeszcze 3 godziny a ja mam przed sobą 3 ostatnie punkty – położone w lesie na wzgórzach.
Zmęczenie daje o sobie znać bo już na pierwszym z nich gubię się kompletnie – mimo, że punkt ma nawet swoje mini-rozświetlenie. Przez pół godziny plączę się między mniej lub bardziej wyschniętymi jeziorkami zanim dotrę do lampionu.
Postanawiam wspomóc się zostawioną na czarną godzinę puszką red-bulla (niestety – nie sponsorują mnie 😉 ) i kofeina, tauryna oraz efekt placebo zaczynają działać – kolejny punkt namierzam już tylko w trzech próbach 🙂
Na zakończenie zdobywam najwyższy szczyt Pojezierza Wielkopolskiego i za razem pasma wzgórz Wysoczyzny Chodzieskiej – Gontyniec (192 mnpm).
Pozostaje triumfalny powrót do bazy – mam komplet punktów!
Podsumowanie
Komplet punktów, piękna okolica, niesamowicie różnorodny teren, świetna pogoda, noc i dzień. Naprawdę świetny rajd.
- Strona organizatora: http://szaga.fla.pl
- Trasa: TR150
- Przejechane: 159km, 1700m przewyższenia
- Czas: 14:14
- Punkty kontrolne: 28 / 28
- Miejsce: 16 / 30 (TR150)
- Trasa na Stravie: https://www.strava.com/activities/1084323690
- Trasa na 3d-rerun: (na pieszej mapie) http://3drerun.worldofo.com/…
- Zdjęcia: moje