Harpagan 55 – Choczewo

Harpagan 55 – Choczewo

55 edycja Harpagana to moje drugie podejście do tego rajdu, na 50 urwałem hak przerzutki i wracałem do bazy na spiętym na krótko łańcuchu. Wtedy była jesień, teraz mamy wiosnę i to co mnie skusiło – nadmorskie tereny na zachód od Jeziora Żarnowieckiego.

Poranna rozgrzewka

Różnic jest więcej – startujemy (i skończymy) rajd w promieniach słońca. Poza tym zamiast jednej pętli mamy dwie (druga mapa po ukończeniu pierwszej) – przynajmniej na wybranej trasie TR200. Wydłużony też został limit czasu (do 14 godzin).

Peletonu nie dogonię

Prognoza pogody jest taka, że będziemy mieli piękne słońce, średnie temperatury (10-13 stopni) i potworny wiatr z zachodu (30-50 km/h). Wszystko się sprawdza więc większość zawodników rozpoczyna trasę od PK11 i PK23 – aby na początku dojechać jak najdalej na zachód, dopóki wiatr nie osiągnie pełnej mocy.

Wiatraki na dawnym lotnisku

Niestety nie udaje mi się załapać na główny peleton i na PK23 docieram samotnie – ale jest tam wielu zawodników, okazuje się, że człowiek, który miał tu umieścić lampion spóźnił się bo nie spodziewał się, że ktoś tu tak szybko przyjedzie…

Wiosenny las

Zjazd w kierunku Zwartowa jest nieco szalony – z wiatrem, z górki, po ładnym asfalcie. Nagle z pięknego asfaltu robią się nie mniej piękne kocie łby. Wyhamowuję ale i tak gubię przykrywkę mapnika i mapę, muszę zatrzymać się i wrócić kilka metrów – tym bardziej interesująca wydaje się strategia opisana po rajdzie przez zwycięzcę TR200 (Pawła Brudło): Jak się zmienia typ nawierzchni to zamiast hamować trzeba przyspieszyć, może przeciwnicy się nie zorientują. No piękna rada ale nie mam pojęcia jak można było ją zastosować w praktyce.

Jezioro Dąbrze

Przy okazji – inną zmianą w kilku ostatnich Harpaganach są mapy – duże i dokładne a do tego właściwie każdy punkt jest dodatkowo przedstawiony na rozświetleniu. Stąd nawigacyjnie rajd wydaje się bardzo prosty. Wprawdzie w lesie udaje mi się zgubić kartkę z rozświetleniami ale wracam po nią raptem pół kilometra 🙂

Na kolejny punkt lecę nieco na około – co porównując ślady innych jest wariantem co najmniej tak samo szybkim jak przedzieranie się przez ścieżki i bagna Puszczy Wierzchucińskiej. Oczywiście oznacza to też, że kilometrów ostatecznie wyjdzie więcej niż wartości zakładane przez organizatorów.

Bufet

Nad Jeziorem Dąbrze odwiedzam bufet (można nawet upiec kiełbaskę – ale nie ma spotykanego na innych rajdach „stop-czasu” więc amatorów kiełbasek na razie też nie ma.

Leśna asfaltówka

W kierunku PK19 prowadzi piękna falująca leśna wyasfaltowana droga, można mocniej depnąć na pedały.

Jak nie ma asfaltu to też jest ok

Kolejne punkty postanawiam odwiedzić w kolejności 9-15-5.

Pędzimy granicą kultur

PK15 to szczyt Góry (podjazd – 100 metrów przewyższenia i makabryczny wiatr na wypłaszczeniu w okolicach szczytu).

No i pięknie

Na dojeździe na PK5  w miejscowości Orle blokuje mnie… kondukt pogrzebowy. Spokojnie toczę się za żałobnikami co by nie zakłócać uroczystości. Na szczęście po dłuższej chwili skręcają na uliczkę prowadzącą na cmentarz.

Wieża obserwacyjna

Tak sobie myślę, że gdyby to był Jaszczur (albo Czarne KoRNO) to do lampionu musiałbym się wdrapywać na taką wieżę 🙂 Na Harpaganie lampion grzecznie stoi sobie na dole.

Leśny cmentarz kaszubskich ofiar II WŚ

Dalej droga prowadzi w pobliżu rozległego cmentarza ofiar – na pewno jest to miejsce warte odwiedzenia na spokojnie. Więcej informacji na temat tamtej tragedii: https://pl.wikipedia.org/wiki/Zbrodnia_w_Pia%C5%9Bnicy

Cmentarz ofiar ze Sztutowa

Nieco dalej kolejny cmentarz (ofiar KL Stutthof).

Szutrostrada

Wyjeżdżam z lasu i kieruję się na Rybno i elektrownię wodną.

Kolarskie procenty

Postanawiam zaatakować PK17 od zachodu (żeby nie stracić całkiem uzyskanej asfaltem wysokości) ale mylę ścieżki w lesie i tracę sporo czasu.

Potem podjeżdżam pod zbiornik elektrowni – jest środek dnia i zachodni wiatr atakuje pełną mocą. Na otwartym i wyniesionym terenie pod wiatr jadę poniżej 15km/h.

Lokalny folklor a w tle Kaszubskie Oko

Przy drodze na Gniewino można spotkać figury kaszubskich olbrzymów – Stolemów.

Stolem jak żywy

Pierwszą pętlę kończę po mniej więcej 8 godzinach jazdy, czyli pozostało tylko 6 – co oznacza, że nie ma szans na komplet punktów. Postanawiam zatem odwiedzić te w północnej części mapy – no bo przecież nie odpuszczę punktu kontrolnego na plaży 🙂

Koledzy podziwiają most

Zaczynam od punktu na zniszczonym moście kolejowym.

Nie łatwo jeździ się rowerem po torach

Potem pełen gaz do Białogóry – dotarcie na plażę nie jest jednak takie łatwe.

Są wydmy – musi być piasek

Po pierwsze są piachulce a po drugie czasem na odwrót – droga jest totalnie zatopiona.

To niebieskie to niebo na ścieżce

W jednym z miejsc decyduję się na objazd, bo „głębokość ścieżki” przekracza pół koła.

Las nadmorski

Ostatecznie docieram na plażę. Przedstawiciel Harpagana siedzi pod wydmą w grubej kurtce, kapturze, kominiarce i bardzo czarnych okularach – to też z powodu dzisiejszego wiatru.

Harpagan na plaży

Niektórzy zawodnicy zdecydowali się na jazdę po ubitej wiatrem plaży – mi jest nieco nie po drodze – ale pomysł bardzo mi się podoba.

Wydmy

Postanawiam polecieć dalej na zachód – aż do latarni morskiej Stilo gdzie jest PK24 (łapiąc po drodze bufet na PK2).

Droga do Stilo

Przelot jest naprawdę wspaniały, drzewa trochę osłaniają od wiatru, morze szumi, słońce świeci – czegóż chcieć więcej?

Ostatnie spojrzenie na morze
…i wydmy

Podejście od północy do latarni nie jest lekkie ale na szczęście krótkie.

Ścieżka do latarni

Podbijam punkt pod latarnią i zaczynam kierować się na wschód do bazy.

Latarnia morska Stilo

Mam spory zapas czasu więc jadę już spokojnie, zresztą te godziny i kilometry dają się we znaki.

Jakby ktoś nie miał czym zająć głowy na ostatnim przelocie

Słońce chyli się ku zachodowi – jest tak pięknie, że nawet bruki koło Jackowa i Kierzkowa mnie nie denerwują.

Złota godzina

Do bazy docieram z godziną zapasu i mając zaliczone jedynie 5 z 12 punktów drugiej pętli.

Moje punkty

Podsumowanie

Dzisiejsze 180km to chyba najdłuższy dystans zrobiony na MTB (uczciwie zaznaczając, że terenu było istotnie mniej niż 50%). Żeby mieć komplet przy takiej jeździe (tj. wybierając dłuższe ale szybsze przeloty) musiałbym przejechać pewnie 230km. To oznacza średnią o dobre 3-4km/h wyższą. Czy to realne? Nie wiem…

Autor relacji

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *