Bike Orient 2/2017 – Ostrowy nad Okszą

Bike Orient 2/2017 – Ostrowy nad Okszą

Na kolejny Bike Orient jadę nieco nietypowo bo pociągiem i w związku z tym przed startem mam niecałe 30 km rozgrzewkowej jazdy z Częstochowy – tuż przed bazą wyprzedza mnie (autem) Piotrek Zarzycki z ekipą (przyprawiając mnie o mały zawał trąbieniem).

Baza znajduje się nad całkiem sporym zalewem i z tego co widać wielu zawodników przyjechało wcześniej z namiotami (co wykorzystuję podrzucając Grzesiowi Liszce przywiezione ciuchy na zmianę).

Standardowa odprawa, rozdanie map – i tutaj lekkie zdziwienie – bo mapa jak na Bike Orient jakaś taka niezbyt trudna się wydaje. Udaje mi się przed startem zaplanować prawie cały przebieg. Startujemy.

PK8 mogiła, PK15 wlot okopu

Mięśnie rozgrzane porannym dojazdem więc zasuwam rześko kręcąc pedałami. Aż za szybko. Tak się rozpędzam, że odjeżdżając z PK8 przestrzeliwuję drogę i trafiam na nieco gorszą przecinkę. Muszę ominąć słabo przejezdny kawałek i wszyscy których wyprzedziłem na PK8 są już przede mną 🙂

PK2 bunkier

Znowu ląduję za daleko i tym razem muszę chwilę pokręcić po okolicy – w miłym towarzystwie zresztą bo szukających właściwego bunkra jest wielu.

PK20 lewy brzeg rzeczki

Na szutrówce próbuję trzymać koło Bartosza Nowaka (gerappa team) ale mi ucieka (a potem wygrywa na dystansie Mega). Dojeżdżam do pierwszego punktu „kąpielowego” w zakolu rzeki Kocinki. Niektórzy zdejmują buty ale przewidując, że to nie jedyne takie miejsce bez wahania pokonuję bród w butach – wyschną za pół godzinki.

Zakole czyli brodzik [fot. Paweł Banaszkiewicz]
PK16 okopy

Trochę piaskowych szlaków – staram się optymalizować i wybierać miej zapiaszczone przecinki (dla odmiany są tam poprzewracane drzewka – ale wolę to niż piachulce).

PK1 bufet

Docieram do bufetu (trochę wcześnie ale tak wyszło) – tym razem nie ma tam lampionu – jest zadanie specjalne w postaci zdjęcia lidarowego do zapamiętania. Punkt ukryty jest w jarze na zboczach którego rozłożona jest kalwaria. wystarczy policzyć zakręty 😉

PK14 brzeg starorzecza

Punkt po drugiej stronie Warty (to nie jest rzeczka, którą można tutaj przejść w bród) – więc razem z innymi odbywam krótką wycieczkę do mostu i na drugi brzeg.

PK7 kapliczka

Dróg na mapie jest kilkanaście i z tego co widać na 3d-rerun – każdy wybrał inną.

Drogi do PK7

Każdy wybrał inną i każda na pewno była piękna. Moja była taka:

Moja droga na PK7

Sama kapliczka leży sobie w lesie i gdybym miał sam jej szukać to chwilę by mi to zajęło, na szczęście pod punkt docieram równo z innymi zawodnikami – robimy małą tyralierę i czeszemy las szybko odnosząc sukces.

PK6 kładka

Kolejny punkt gdzie powinniśmy zamoczyć nogi – ale tego nie zrobimy bo po dotarciu do punktu zostajemy poinformowani przez trójkę uczynnych chłopców, że przy lampionie pod kładką nie ma dziurkacza (nie dałbym sobie ręki uciąć, że ta wesoła trójka nie miała z jego zaginięciem nic wspólnego 😉 ). Oznaczam na karcie startowej „BK” (tradycyjne dla pieszych rajdów „brak kredki”).

PK3, PK13, PK4

Zaliczam płynnie kolejne 3 punkty (prawdę mówiąc to nie wiem czy opis PK6 nie dotyczy PK13 – kładek w tej okolicy „jak psów”). Po drodze mijam się z burzą ale obrywam ledwie kilkoma kropelkami – niestety mocno przeszkadzają burzowe podmuchy wiatru.

PK19 drzewo

Wprawdzie kolejny punkt to zwykłe samotne drzewo – ale to nie ono jest sensem tego punktu (jakkolwiek to brzmi). W tym kawałku rajdu pierwszoplanowym aktorem jest wiatrak. Nie jakiś tam zwykły szary wiatraczek – ale niesamowite dzieło lokalnego inżyniera Stanisaława Antosa (niestety już nieżyjącego), który działając w poprzek typowego „nie-da-się” postanowił samodzielnie zbudować elektrownię wiatrową. Ponad 30 metrowa konstrukcja robi niesamowite wrażenie.

Wiatrak w Rębielicach Królewskich [fot. Paweł Banaszkiewicz]
PK18 wapiennik

A nawet dwa ładnie zachowane widoczne z daleka wapienniki.

PK5 ruiny zamku – brama wjazdowa

Ten punkt jest kwintesencją „złośliwości” Bike Orientowego projektanta – Piotrka Banaszkiewicza. Dojeżdżam do zamku, objeżdżam na około kościół ale nic tam nie widać – więc wyjeżdżam na wielki „dziedziniec”. Tak!

Hura! Widać bramę! [fot. Paweł Banaszkiewicz]
Tak jak inni przejeżdżam łąkę, żeby zobaczyć lampion prawie w zasięgu ręki. Po drugiej stronie bramy. Pięć metrów niżej.

Trzeba objechać cały zamek dookoła żeby podbić kartę 🙂

PK12 Szczyt wzniesienia

Spora górka z wiatrakami na szczycie – dobrze, że burza sobie poszła bo miałbym wątpliwości czy łapać ten punkt.

PK11

Łapię punkt i lecę dalej, czasu jest niezbyt dużo ale coś jeszcze się uda zaliczyć. Po drodze mijam efektowny pomnik bohaterów bitwy pod Mokrą ( https://pl.wikipedia.org/wiki/Bitwa_pod_Mokrą ).

PK17

Po podbiciu PK17 weryfikuję czas – zostały mi dwa punkty i pół godziny czasu. PK10 jeszcze mógłbym spróbować jadąc na maksa drogą wojewódzką, na PK9 nie ma żadnej możliwości. Skoro nie ma szans na komplet to odpuszczam oba i jadę prosto do bazy. Docieram na mniej niż 10 minut przed limitem – czyli decyzja była dobra.

Na mecie poza standardowym rozdaniem nagród i losowaniem upominków – dodatkowa niespodzianka – tym razem dla organizatorów. Z okazji 10-lecia Bike Orientu wdzięczni uczestnicy postanowili przygotować okolicznościowy tort – oczywiście w kształcie lampionu 🙂

Smakowity lampion – 10 lat Bike Orient! [fot. Paweł Banaszkiewicz]

Podsumowanie

Jechało się świetnie – orientacyjnie chyba tak sobie bo nabiłem 112km omijając 2 punkty.

Autor [fot. Paweł Banaszkiewicz]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *