Jaszczur 1/2017 – Białe Doliny – Racławice

Jaszczur 1/2017 – Białe Doliny – Racławice

Nie mogliśmy się z Tymkiem doczekać pierwszego w tym roku Jaszczura – ale wreszcie nadszedł. Przybywamy na Jurę Krakowsko-Częstochowską, przy czym tym razem będziemy łazić po podkrakowskich dolinkach. Sobotnim rankiem docieramy do Racławic (nie tych słynnych z bitwy ale drugich, nieco mniejszych, położonych kilkanaście kilometrów od Ojcowa). Dojeżdżamy do wsi i chwilę szukamy szkoły, która znajduje się troszkę nietypowo na solidnym wzgórzu – rozmyślamy o tych biednych dzieciach, które codziennie muszą zasuwać pod górę ;). Prognoza jest niejasna ale słońce jest momentami bardzo jasne więc ubieramy się „średnio”. Ponieważ wiosna nas nie rozpieszczała i naprawdę ciepło jest dopiero od kilku dni – nieco nierozważnie decyduję się na krótkie spodenki (i nie było to nierozważne ze względu na temperaturę, czy nawet pokrzywy – ale „odcinki specjalne” – o których za chwilę).

Dla przypomnienia – Jaszczur jest rajdem tworzonym w zasadzie od początku do końca jednoosobowo – wszystko ogarnia Malo, który projektuje trasy, rozstawia lampiony, wypuszcza zawodników, zlicza punkty a czasem nawet gotuje zupę dla wszystkich uczestników 🙂 Wielki szacunek!

Wchodzimy do bazy kilka chwil przed odprawą, witamy się ze znajomymi i różnymi stałymi miłośnikami „jaszczurowania” po Polsce i okolicach. Mapa, którą dostaniemy jest standardowo średnio aktualna (późny PRL), część punktów jest na skanach lidarowych no i zapowiedziane są dla naszej trasy (piesza 25) trzy odcinki specjalne. Ponieważ jesteśmy na Jurze przypuszczamy, że będą to jaskinie (odcinki jaskiniowe były już też na naszym pierwszym Jaszczurze dwa lata temu). Do odnalezienia mamy 14 „zwykłych” punktów (lampiony i „zagadki”) oraz 9 punktów na odcinkach specjalnych. Limit czasu: 9 godzin + 4 godziny „limitu spóźnień” (liczonego -1 punkt przeliczeniowy za minutę spóźnienia, gdzie normalny punkt kontrolny jest warty 100 punktów przeliczeniowych – więc zazwyczaj warto się spóźniać).

PK D

Pierwszy punkt znajduje się na pobliskiej skałce, którą widzieliśmy rano.

Pierwszy punkt, a Aramisy już muszą naprawiać rowery 😉

Trzeba się wdrapać na sam szczyt, ale warto – bo mamy widok na całą okolicę, którą dzisiaj będziemy przemierzać.

Punkt odhaczony, słoneczko świeci – aż żal schodzić na dół

Idziemy na drugą stronę górki, żeby podziwiać dalsze widoki i postanawiamy zejść do drogi łączką na przełaj (znaczy – zaczynamy na ostro).

W dole droga, którą planujemy iść

Wprawdzie dochodzimy oczywiście „na zaplecze” gospodarstwa i jak to w gospodarstwie jest tam piesek 🙂 ale tym razem jest na sznurku a do tego zachowuje się, jakby chciał się z nami pobawić. Mimo wszystko zachowujemy ostrożność i sporym łukiem obchodzimy go docierając do drogi.

PK 9

Idziemy sobie polnymi drogami, docieramy do skraju lasu i… wszystko przestaje się zgadzać. Drogi są zupełnie inne niż na mapie, las tam gdzie go nie powinno być i takie tam. Po chwili błądzenia wychodzimy na prawdziwe… pole golfowe. Chyba budzimy lekkie zdziwienie wśród elegancko ubranych golfistów z błyszczącymi kijami w dłoniach – cóż wracamy tam gdzie nasze miejsce czyli do lasu. Próbujemy jeszcze namierzać punkt na kilka sposobów i ostatecznie znajdujemy go – przy czym do końca będziemy pewni, że to nie był ten właściwy.

Kłopotliwy PK9 przy nieistniejącej drodze

Odcinek Specjalny X7-X8-X9

Uciekamy stamtąd w kierunku pierwszego Odcinka Specjalnego. Droga trochę sciąga nas na południe więc decydujemy się zejść na przełaj – zbocze góry dość strome ale las „przebieżny”. Tym razem bez większego problemu lokalizujemy drzewo z mapkami Odcinka – jest to Jaskinia Gorenicka https://pl.wikipedia.org/wiki/Jaskinia_Gorenicka

Wejście do jaskini

Wyciągamy latarki i włazimy obaj do jaskini. Jest wąsko, brudno, błotniście, po ścianach łażą pająki – czyli jest super! 🙂 Miejscami trzeba się czołgać – biała koszulka to też był głupi pomysł.

Tymek jaskiniowiec

Znajdujemy wszystkie 3 punkty i lekko zmachani wychodzimy na powierzchnię.

PK C, PK 7 i 8

Łapiemy po drodze PK C i zaliczamy dłuższy spacer szosą do następnych punktów. Pierwszy to źródło – obudowane przed stu laty ocembrowaniem w kształcie serca (https://pl.wikipedia.org/wiki/Źródło_proroka_Eliasza).

Żródło Miłości

Do drugiego punktu idziemy brzegiem pięknego Wąwozu Kulenda (https://pl.wikipedia.org/wiki/W%C4%85w%C3%B3z_Kulenda)

Wąwóz Kulenda

PK 6 i PK 5

Dalej kierujemy się w kierunku klasztoru Karmelitów w Czernej, żeby zgodnie z treścią zadania policzyć schody prowadzące do Drogi Krzyżowej.  Klasztor jest wielki a za bramą znajdujemy efektowną rzeźbę kruka nad źródłem Eliasza.

Eliasz i jego kruk

O co chodzi z Krukiem? 1 Krl 17:

2 Potem Pan skierował do niego to słowo: 3 «Odejdź stąd i udaj się na wschód, aby ukryć się przy potoku Kerit, który jest na wschód od Jordanu. 4 Wodę będziesz pił z potoku, krukom zaś kazałem, żeby cię tam żywiły». 5 Poszedł więc, aby uczynić według rozkazu Pańskiego, i podążył, żeby zamieszkać przy potoku Kerit na wschód od Jordanu. 6 A kruki przynosiły mu rano chleb i mięso wieczorem, a wodę pijał z potoku.

Z klasztoru udajemy się w miejsce „zupełnie z innej beczki”, mianowicie na Diabelski Most (https://pl.wikipedia.org/wiki/Diabelski_Most_w_Czernej). Zupełnie nie wiemy czego się spodziewać – aż do momentu, kiedy go widzimy. Ruiny ogromnego kamiennego mostu – robią niesamowite wrażenie.

Diabelski Most

Na jego krańcu rośnie brzoza na której bieleje punkt kontrolny – bez większego przyglądania się mapie stwierdzamy, że to na pewno nasz. Podejście od strony drogi jest nieudane, bo most jest w stanie mocno niekompletnym…

Droga bez odwrotu (i bez sensu)

Obchodzimy most dookoła i nie znajdujemy bezpiecznego dojścia na górę (podobno jednak dawało się wejść). W tej sytuacji zbieramy punkt kontrolny znajdujący się zaraz przy drodze (na zasadzie, że lepszy „stowarzysz” niż nic) – i znowu na koniec okaże się, że zebraliśmy dobry punkt a ten na końcu mostu był dla trasy TP50 i rowerowej.

Ostatnie ujęcie Diabelskiego Mostu

PK4

Dalej idziemy wzdłuż dawnego muru klasztornego (rozpadający się kamienny mur ciągnący się kilometrami – w nocy pewnie wygląda nieco strasznie). Z drugiej strony mamy czynną kopalnię odkrywkową skąd dochodzą nas nieprzyjemne hałasy pracujących maszyn – nawet nie próbujemy iść tamtędy i nieco nadrabiamy drogi lasem. Kolejny punkt to cmentarz z I wojny światowej – i faktycznie, idziemy aż tu nagle naszym oczom ukazał się las… krzyży (no dobra, wiem, że suchar 😉 ). Liczymy te krzyże kilka razy bo jest ich prawie 50.

PK E

Kolejny punkt na terenie kamieniołomów – troszkę źle namierzamy i musimy poprawić ale do punktu docieramy nie dając się nabrać na stowarzysza. Okolica robi przygnębiające wrażenie.

PK A i B

Schodzimy do doliny Racławki gdzie mamy dwa punkty i kolejny odcinek specjalny. Oczywiście na miejscu okazuje się, że punkt A jest po tej drugie stronie rzeki. Wprawdzie nie ma mostu ale jest kuszący gruby pień przerzucony na drugi brzeg. Z bliska już nie jest taki gruby ale co tam, ja nie przejdę? 😉 Tymek błyskawicznie wyciąga telefon i zaczyna nagrywać filmik, który pewnie byłby hitem youtube’a gdyby tylko udało mi się wpaść do wody. Udziela mi też wielu pomocnych rad i zadaje inteligentne pytania w stylu „a jak już wpadniesz do rzeki to dzwonić do GOPR czy do WOPR?” 🙂  W każdym razie jakoś docieram na drugą stronę…

Tam…

Szybko znajduję punkt i wracam. Niestety w drugą stronę pień jest pochylony w dół i stwierdzam, że szybciej i bezpieczniej będzie po prostu zdjąć buty i przejść w bród.

…i z powrotem

W czasie gdy zakładam buty dociera do nas para zawodników – trochę kręcą nosami na pomysł moczenia się więc zaczynamy od wspólnego odnalezienia punktu B a potem zostawiamy ich w lekkiej rozterce.

Odcinek specjalny X4-X5-X6

Odnalezienie jaskini zajmuje nam chwilę, bo drogi troszkę niezgodne z mapą ale w końcu jest – Jaskinia Beczkowa: https://pl.wikipedia.org/wiki/Jaskinia_Beczkowa

Plan punktów w Jaskini Beczkowej

Wejście do jaskini jest jeszcze gorsze niż do poprzedniej – pochylony błotnisty tunel, który każe się zastanowić czy powrót będzie łatwym zadaniem. Zostawiam więc Tymka na zewnątrz (tak na wszelki wypadek) i schodzę w dół. Pierwszy tunel ma ok. 8 metrów więc cały czas się dobrze słyszymy. Lampiony leżą tu i tam ale niestety źle odczytuję mapę (dwuwymiarowa mapa trójwymiarowej jaskini to nie jest taka prosta sprawa) i zbieram stowarzysze. Wyjście z jaskini faktycznie jest trudne więc mimo jaskiniowego chłodu wychodzę cały spocony. Na następny rajd jaskiniowy chyba trzeba będzie zabrać z 50 metrów linki do asekuracji.

Dżdżownice i okolice

PK 2, 3 i 1

Powoli zapada zmrok, zaczyna padać lekka mżawka. Trudno przegapić PK2 (ogromy metalowy krzyż na skrzyżowaniu dróg). Sprawdzamy czas i wychodzi nam, że zdążymy skoczyć na PK3 ale postanawiamy odpuścić trzecią jaskinię (niby skoro i tak jest ciemno to co za różnica – ale czasu już nie ma za dużo). Potem będziemy troszkę żałować, że nie spróbowaliśmy – ale w tym momencie jesteśmy już mocno zmęczeni. Zdobywamy PK3, potem prawie udaje nam się PK1 (łapiemy stowarzysza) i polami schodzimy do Racławic.

Nasza karta startowa, lekko przybrudzona w jaskiniach

W bazie meldujemy się prawie dokładnie 12 godzin od startu.

Podsumowanie

Ile razy można pisać, że Jaszczury są niesamowite, wspaniałe i jedyne w swoim rodzaju?

One thought on “Jaszczur 1/2017 – Białe Doliny – Racławice

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *