Jaszczur 1/2018 – Zagubione Śluzy – Srokowo
Jeśli Jaszczur koliduje z BikeOrientem – to tym gorzej dla BikeOrientu 😉 Nie zastanawiamy się co wybrać tylko w piątkowe popołudnie ładujemy się z Tymkiem do auta i lecimy na Mazury do Srokowa – a biorąc pod uwagę tematykę rajdu dodatkowo cofamy się jeszcze mocno ponad 100 lat w czasie i lądujemy w Prusach.
Zaczynamy lekkim falstartem – zostawiamy naszą kartę startową na stole w czasie planowania trasy – i zauważamy to po przejściu xxm. Młodszy zawodnik truchcikiem wraca do bazy a ja w tym czasie rozkoszuję się śpiewem ptaków i niebieskim niebem 🙂
Pierwszy punkt to ruiny „wieży Bismarcka” – podobno postawiono ich kilkaset na cześć Żelaznego Kanclerza… Nawet teraz prezentuje się całkiem okazale, tyle, że kiedyś była widoczna z daleka a teraz skryła się wśród drzew.
Do poczytania dla chętnych: https://pl.wikipedia.org/wiki/Wie%C5%BCe_Bismarcka
Dalej nie decydujemy się schodzić do drogi (po co tracić zrobione przewyższenie) tylko lecimy na szagę na szczyt Diablej Góry.
Zamiast diabła czeka nas tam reper, którego numer mamy odnotować. Oczywiście są dwa numery… Po krótkiej kłótni dyskusji spisujemy ten większy 🙂
Trzeci punkt to lampion, niby prosta sprawa ale w okolicy wręcz roi się od lampionów, sprawdzamy wszystkie dołki i rowki porównując ze skanem lidarowym i wybieramy najbardziej odpowiedni punkt.
Dalej czeka nas „odcinek specjalny” czyli 3 lampiony wzdłuż tajemniczej linii. Linia okazuje się być okopem a lampionów znowu jest zbyt wiele – normalnie klęska urodzaju. Z rozpędu spisujemy 4 zamiast 3 😉
Po odrobinę dłuższym przelocie docieramy do kolejnych ruin (nie wiem co to za budowla) a potem na pierwsze rozświetlenie „historyczne” (czyli wycinek mapy z początków XXw). Intuicja wprowadza nas idealnie prosto na punkt, który robi jednak odrobinę smutne wrażenie – w porównaniu z mapą sprzed stu lat z rozbudowanej „posiadłości” pozostała jedynie jedna duża kupa gruzu…
Dalej spisujemy rok z domku (1913) i wchodzimy w las. Łapiemy PK5 i na szagę ciśniemy na NE w kierunku drogi. Droga okazuje się całkiem zarośnięta ale jakoś trafiamy do Kanału.
Jest to Kanał Mazurski: https://pl.wikipedia.org/wiki/Kana%C5%82_Mazurski – kanał łączący Bałtyk i Wielkie Jeziora Mazurskie (dzisiaj leżący w połowie na terytorium Rosji). Tytułowe „Zagubione Śluzy” to miejsca, które dzisiaj odwiedzimy.
Pierwszym miejscem nad kanałem jest zniszczony most – ale nasz punkt leży trochę dalej.
W opisie punktu jest „po drabinie” więc z lekkim niepokojem przedzieramy się w kierunku jazu.
Jesteśmy już całkiem blisko i wtedy wyjaśnia się co w opisie punktu oznaczało „po drabinie”.
Hop hop po drabince i mamy kolejny punkt.
Potem łapiemy jeden punkt na zboczu kanału i docieramy do jedynej działającej śluzy na Kanale Mazurskim – Śluza Piaski. Tutaj mamy policzyć schodki – oczywiście jedni liczą schodki po północnej stronie, drudzy po południowej – jeszcze inni próbują liczyć po obu i wyciągać średnią…
My zjadamy po batoniku i dostajemy tyle energii, że przestrzeliwujemy leżący nieopodal stary cmentarz o dobre 100 metrów. Mamy tym razem naszkicować nagrobek.
Kolejny punkt to też pozostałości cmentarza ewangelickiego w Gui.
Jakiś czas później docieramy do punktu, który okazał się być najbardziej złośliwy. Mamy rozświetlenie historyczne z oznaczeniem Soldgr czyli Soldatengrab czyli mogiła wojskowa. Mamy opis „ile ruskich” czyli spodziewamy się tablicy/pomnika. Są poziomice, które pokazują ładnie zachodni brzeg spłaszczonego szczytu górki. Natomiast nasze poszukiwania wyglądają tak:
40 minut łażenia po chaszczach…
Dalej już w dobrym tempie odwiedzamy dwa kolejne cmentarze. Pierwszy:
i drugi:
Dalej nieco na około szukamy wąwozu z lampionem ale zamiast lampionu znajdujemy pomnik
A kawałek dalej Czarnych kontemplujących mapę
Lampion ostatecznie też jest na swoim miejscu.
Po dłuższym przelocie czeka nas gwóźdź programu czyli Śluza Bajory Małe.
Całość ma ponad 60 metrów, z czego sama komora ponad 40. Obchodzimy ją dookoła, trochę kusi, żeby wejść do środka…
Słońce zaczyna się chylić ku zachodowi, jest 17:40 więc przyspieszamy kroku – żeby złapać jeszcze parę punktów w limicie czasu (oczywiście planujemy wykorzystać cały limit spóźnień).
PK13 zapowiada się całkiem niewinnie – ot. zagłębienie terenu, jakiś wąwozik, złapiemy w 3 minuty. Wszystko się zgadza oprócz jednego szczegółu. Wąwozik jest wypełniony wodą. Niby leżą 2 kłody – pierwsza jest zupełnie ok (tyle, że asekuruję się kijkiem), niestety druga po prostu pływa w wodzie i pod moim ciężarem zanurza się całkowicie. Na szczęście wody jest ledwo powyżej kolan 😉
Wylewam wodę z butów, wykręcam skarpetki i idziemy dalej dyskutując – że właściwie to nie można się czepiać Malo (organizator Jaszczura jakby ktoś nie wiedział), bo przecież on musi tam wejść dwa razy (zawiesić lampion a potem go zdjąć).
Punkty A i B są na mapie w obszarze kolorowego skanu hipsometrycznego – a w rzeczywistości leżą przy dwóch pięknych żeremiach. Niestety żadnego bobra nie widzimy – pewnie spłoszyli je szybsi zawodnicy.
Wracamy na drogę i postanawiamy odpuścić sobie 4 kolejne punkty, jedynie ostatni PK16 chcemy jeszcze wziąć na samym końcu.
Bierzemy PK16 przy cmentarzu, gdzie dogania na 4-osobowy team, z którym mijaliśmy się wielokrotnie na trasie – oni jednak brali wszystkie punkty więc teraz biegną jak wariaci licząc ostatnie sekundy – a my spokojnie wracamy do bazy – mamy chyba z 10 minut zapasu :).
Podsumowanie
Kolejny wspaniały Jaszczur w miejscu, o którym nie mieliśmy pojęcia, że istnieje.
- Strona organizatora: https://www.facebook.com/ZgromadzenieWedrownicze
- Trasa: TP25
- Przebieg: 34.2km, 418m przewyższenia
- Czas: 9:43 (limit 7 + 3)
- Punkty kontrolne: 27/31
- Miejsce: TBD
- Trasa na Stravie: https://www.strava.com/activities/1537387069
- Trasa na 3d rerun: http://3drerun.worldofo.com/…
2 thoughts on “Jaszczur 1/2018 – Zagubione Śluzy – Srokowo”
Na PK 13 pod moimi 100 kg drzewko się uginało, ale przeszedłem na sucho.
A żeremia wyglądały na opuszczone, szkoda 🙁
Może kiedy Ty przechodziłeś to kłoda była oparta o coś z obu końców – a jakiś nieostrożny zawodnik ją zrzucił? A ja nie pomyślałem, żeby ją poprawić…