Liczyrzepa – Zima 2019 – Bystrzyca

Liczyrzepa – Zima 2019 – Bystrzyca

W tym roku tak się poskładały terminy, że nie miałem jak dotrzeć na Liczyrzepę z rowerem – ale z drugiej strony tęsknota za mapą i lampionami była zbyt wielka, żeby tak po prostu odpuścić. Przepisałem się zatem na trasę pieszą (a dokładnie 8 godzinny pieszy rogaining). Co tam, poćwiczę chodzenie to za 2 lata zrobię Kierat 🙂

Poranne słońce na oszronionych łąkach

Po rozdaniu map było sporo czasu na zaplanowanie trasy więc z rozmachem sobie rysowałem planowane warianty – niestety popełniłem przy tym jeden błąd. Niby wiedziałem, że skala to 1:50000 ale nie chciało mi się dokładnie mierzyć odległości – stąd zaplanowany przebieg był zdecydowanie zbyt optymistyczny. Skutkiem tego potem musiałem plan zmodyfikować i trasa wyszła mocno nieoptymalna (tj. w dalszej części przebiegała zbyt blisko już odwiedzonych punktów kontrolnych). Zazwyczaj piesze rajdy były na mapach 1:25000 albo jeszcze dokładniejszych – a tutaj każdy centymetr to dla mnie 5 minut marszu. Niby nie dużo ale minuty błyskawicznie łączą się w godziny…

Warunki na rower wymarzone ale i pieszo jest dobrze

Mój plan obejmuje wschodnią część mapy gdzie odległości są spore ale punkty najbardziej tłuste dwie 70-ki, 80, 90… a poza tym opis zapowiada bunkry. Biegacze startują „na gwizdek” i znikają a ja spokojnie kilka minut po 8:30 wyruszam na szlak. Pierwszy punkt podbijam nad rozlewiskiem Smortawy.

…ten pierwszy, ten najważniejszy…

Dalej idę brzegiem „terenu zakazanego”, który okazuje się być ogromnym zalanym wyrobiskiem.

Teren prywatny – wstęp wzbroniony

Dopiero tam spotykam pierwszego zawodnika – słońce świeci pięknie ale mróz całkiem nieźle szczypie, stąd ciężko poznać rowerzystów zawiniętych często po po same oczy – na szczęście mają numery startowe i potem można sobie sprawdzić. Tutaj z numerem 409 – Darek.

Tajemniczy rowerzysta nr 409

Kolejne punkty wchodzą jeden po drugim, mijam kolejnych zawodników – ale jakoś niezbyt wielu. Albo las taki wielki albo większość wybrała inne rejony.

Są bunkry!

Przed PK56 mija mnie biegacz, Michał, który wygra dzisiejszą Liczyrzepę na moim dystansie. Jego styl robi duże wrażenie – to, że drogą biegnie 3x szybciej niż ja idę to drobiazg, ale chwilę później w takim samym tempie leci na przełaj przez las – mruczę pod nosem ciche „łał” 🙂

Krystian vel Tygrysek

Przy kolejnym bunkrze strzelam fotkę przelatującemu Krystianowi oraz zamieniam kilka słów z Jarkiem (organizatorem). Jarek odradza mi próby przekraczania rzeki poza mostami – wspominając, że chwilę wcześniej zwozili do bazy kolegę, który po przymusowej kąpieli nie mógł kontynuować rajdu… 🙂

Smortawa

Łapię PK92 i najdalej na SE oddalony PK84, według zegarka mam za sobą połowę czasu – czyli powinienem jakoś zacząć wracać. Wyraźnie widać, że naszkicowana trasa była kompletnie nierealna.

Dzisiaj to czwarty bunkier

Wydłużam krok chociaż czuć już w nogach te dwadzieścia-parę kilometrów. Wyprzedza mnie kolejna biegaczka – wygląda na to, że poza mną wszyscy na trasie pieszej biegają. Kawałek dalej napotykam tubylca z piłą mechaniczną, który pyta dlaczego ja nie biegną – dodając z podziwem „ta dziewczyna co była tu przed chwilą to jak łania przebiegła!”. Widać (nie tylko po pile), że to prawdziwy człowiek lasu – bo odróżnia sarny od jeleni.

Dziś w kąciku dydaktycznym Jelenie i Sarny.

Coraz częściej zaczynam spoglądać na zegarek. Na godzinę przed limitem robię jeszcze dokładne pomiary i wychodzi mi, że dam radę złapać jeszcze 2 albo 3 punkty – ale będzie to mocno „na styk”. Jeśli coś pójdzie nie tak to wtopię.

Wieżyczka

W lesie widzę coraz więcej zawodników łapiących ostatnie punkty nadal wszyscy poza mną biegają 🙂

Ci co nie biegają jeżdżą rowerami jak Łukasz

Przyspieszam licząc ostatnie minuty i ostatnie kilometry. Na PK21 już nie ma szans.

Takie dróżki są na zimowej Liczyrzepie

Ostatecznie na metę docieram o 16:23 czyli z bezpiecznym 7 minutowym zapasem (co przy moim średnim tempie 10:04/km daje 700 metrów).

Karta startowa

W sumie przeszedłem 43 kilometry – dla porównania zdobywca 2 miejsca przebiegł ich 77 🙂 Planowanie wyszło do kitu ale realizacja ok – żaden punkt się nie sprawił problemu. Cóż, miała to być rozgrzewka przed Czarnym KoRNEm a wyszedł spacerek po lesie 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *