Zimowa Hała 2021 – Osieczek

Zimowa Hała 2021 – Osieczek

Na rajd inaugurujący orientacyjny sezon 2021 wyciągam i Ewę i Tymka – jest zatem silna grupa, w której młodość współgra z doświadczeniem i czymś pomiędzy 🙂 Rejestrujemy się pod nazwą Huncwoty (jak w poprzednich rajdach z Ewą) – w prawdzie sama Ewa w żółtej puchówce wygląda jak Sigma z Przybyszów z Matplanety (a pod taką nazwą dla odmiany startowaliśmy kiedyś z Tymkiem) – ale po pierwsze jest nas trójka a po drugie zauważam to dopiero po wszystkim 🙂

Huncwoty team [fot. organizatora]

Startujemy spod młyna w Osieczku (Grójec i okolice – wiadomo sady i jabłka, ale jak się organizator postara to znajdzie i tutaj spory kawałek lasu i parę ciekawych miejsc). Temperatura na plusie, na leśnych drogach trochę lodu, trochę śniegu, trochę ciapki.

Zimowe mgły

Od początku lecimy dość pewnie łapiąc kolejne punkty. Drzewa i krzaki łyse więc wszystko widać z daleka a i z chodzeniem „na szagę” nie ma problemu.

niby nie ma kredek ale i tak odruchowo podchodzimy blisko do lampionów

Wybraliśmy trasę TO czyli „zwykłą”, jest jeszcze TZ z mapą przekształconą (ale tam maks. 2 osoby) i biegowa (bez przesady, biegać po lesie jak jakieś zające 😉 ).

Czytamy mapę, czytamy
Na trudniejsze punkty można wysłać kogoś o odpowiednio większym zasięgu rąk i nóg
Na szczęście pszczółki śpią

Po złapaniu 11 punktów wyciągamy z plecaka drugą część mapy – a tam kolejne 9 sztuk. Sprawdzam czas, wychodzi, że pozostało nam jakieś półtorej godziny (z całkowitego 3:50 – z wliczonym limitem spóźnień). Nie stresuję młodzieży ale obawiam się, że nie damy rady.

Las przebieżny – tniemy prosto
W krainie dolinek, wąwozików i parowików

W między czasie pogoda się poprawia, przez chude chmury przebija się słoneczko.

Dziwny miks kolorów

Ilość „stowarzyszy” momentami nas nieco onieśmiela (stojąc w jednym miejscu widzę jednocześnie 3 lampiony) ale weryfikujemy dokładnie rozświetlenia na mapie i jakoś dajemy radę: ostatecznie na 20 PK łapiemy 2 PS-y.

Taka nagroda za wstawanie w sobotę przed dziewiątą 😉

Coraz bardziej przyspieszamy kroku bo wygląda na to, że jednak jest szansa na metę przed końcem czasu, jednogłośnie też nie dajemy sobie zgody na odpuszczenie ostatniego punktu. Potem tylko sturlanie się ze wzgórza i truchcik do jednoosobowego komitetu organizacyjnego. Adam czyli Hałabała odbiera kartę i potwierdza, że dotarliśmy profesjonalnie: 2 minuty przed końcem czasu.

Nie morsowałem

Podsumowanie

Ostatecznie lądujemy na niezłym szóstym miejscu, stowarzyszy można pewnie uniknąć, czasu skrócić już raczej nie bardzo – chyba, że zaczęlibyśmy biegać albo na odwrót: przestali robić zdjęcia tudzież wygłupiać się 😉

Nasza karta startowa

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *