![](https://bike.fork.pl/wp-content/uploads/2018/07/p7140038-1038x576.jpg)
Szaga 2018 – Leszno
Ponieważ Szaga jest jednym z niewielu rajdów, gdzie mam duże szanse na komplet punktów (głównie ze względu na spokojny limit czasowy oraz realne oszacowanie długości trasy) więc w tym roku też zapisuję się na dystans maksymalny (150km w limicie 15h).
Start standardowo o północy – udaje mi się po przyjeździe na miejsce i ogarnięciu roweru złapać jeszcze 2 godzinki snu, wrzucam też do plecaka red bulla – gdyby dorwał mnie senny kryzys. Na starcie TR150 w tym roku niezbyt liczna grupa zawodników – raptem 14 rowerzystów, cóż nie będzie tłoku na punktach.
Zaczynam od pięknego kółka po osiedlu domków kombinująć jak się w ogóle z niego wydostać i wjechać do lasu a jednocześnie uniknąć jazdy po DK5. W lesie już szybko łapię orientację i zaczynam zaliczanie punktów. PK2 łapię z małym przestrzeleniem, pod PK4 (cypelek) dogania mnie kolega, którego nie znam i jakoś nie udało mi się zapamiętać numeru – ale spotkamy się dzisiaj jeszcze kilkukrotnie. PK15 szukamy wspólnie, potem trochę mi ucieka na zniszczonym świeżą wycinką leśnym trakcie – potem jeszcze widzimy się na PK13 (most kolejowy), skąd odjeżdża pierwszy zanim podbiję kartę.
![](https://bike.fork.pl/wp-content/uploads/2018/07/p7140006-1024x768.jpg)
Jadę dalej przez łąkę ale nie widzę ścieżki, której miałem zamiar użyć – zaczynam dokładnie oglądać mapę i wtedy zauważam swój błąd, zupełnie nie zaplanowałem odwiedzenia PK25 ukrytego w samym rogu mapy – o mały włos zupełnie bym go ominął. Ufff…
Na nocną część trasy wybrałem południowo-wschodnią część mapy, gdzie punkty są luźno rozstawione a przeloty długie – szukanie punktów powinno być łatwiejsze w dzień – a jechać można równie szybko w nocy – z dobrym oświetleniem oczywiście). Na północną mapę wjeżdżam o świcie i PK1 + PK12 łapię dość szybko, można już ocenić ukształtowanie terenu w porannych szarościach.
![](https://bike.fork.pl/wp-content/uploads/2018/07/p7140015-1024x768.jpg)
PK16 idzie z marszu ale PK23 sprawia masę kłopotów – nawet zdziwiłem się po co rozświetlenie w takim oczywistym miejscu, namierzam od drogi, przecinka, skraj lasu i… pusto. Nie ma lampionu. Kręcę się w jedną stronę, w drugą, szukam czegoś charakterystycznego, sprawdzam kolejne przecinki – wreszcie jest lampion, dobre 200m wcześniej. Okazuje się, że zmyliła mnie wielkość dróg („gruba” droga na mapie zarosła a za to wytyczona została zupełnie nowa, świeża i nie zaznaczona na mapie).
![](https://bike.fork.pl/wp-content/uploads/2018/07/p7140018-1024x768.jpg)
Kolejne punkty wchodzą ładnie. PK18 na śluzie jest prosty.
![](https://bike.fork.pl/wp-content/uploads/2018/07/p7140021-1024x768.jpg)
Ale żeby nie było za prosto zamiast wrócić do drogi postanawiam przeskoczyć szybko do szosy. Okazuje się to raczej słabym pomysłem, bo jest mocno pod górkę a do tego po polu.
![](https://bike.fork.pl/wp-content/uploads/2018/07/p7140022-1024x768.jpg)
Przelatuję przez Krzywiń ignorując kilka zakazów ruchu (remont dróg), łapię PK8 i chwilę później docieram do Diabelskiego Kamienia.
![](https://bike.fork.pl/wp-content/uploads/2018/07/p7140026-1024x768.jpg)
![](https://bike.fork.pl/wp-content/uploads/2018/07/p7140028-1024x768.jpg)
Robi się zupełnie ciepło, zdejmuję rękawki, które nad ranem bardzo się przydały. Łapię dwa proste punkty i docieram na odcinek specjalny. Znaczy – niby zwykła droga ale prowadzi przez „rezerwat żółwia” – co oznacza błoto, pokrzywy i powalone drzewa. Zaczynam na trasie spotykać piechurów – pewnie z pieszej „setki” – bez rowerów mają trochę łatwiej na tym kawałku…
Łapię kilka prostych punktów (ambony) i kieruję się na północno-zachodni róg mapy (PK27). Szosowy odcinek prowokuje do myślenia o niebieskich migdałach i zjazd do punktu mijam – orientując się w pomyłce pół kilometra dalej… no comments.
![](https://bike.fork.pl/wp-content/uploads/2018/07/p7140031-e1532642576673-768x1024.jpg)
Kolejne punkty wchodzą ładnie, zadowolony jestem z PK11, który namierzam od ręki wśród narzekań piechurów (mieli jakieś problemy z tym lampionem).
Czuję się już mocno zamulony, ponad 10 godzin w trasie robi swoje. Robię mały postój na red bulla i jakiś batonik. Pozostało już tylko kilka punktów – nie boję się o limit czasu ale też nie liczę na jakieś dobre miejsce – za dużo było błędów po drodze.
![](https://bike.fork.pl/wp-content/uploads/2018/07/p7140040-1024x768.jpg)
Drugi i trzeci punkt od końca czekają na mnie na terenie żwirowni. Bardzo ładnie miejsce. Krawędzią głębokiego wykopu biegnie fajna ścieżka. Aczkolwiek przygotowane hopki i dropy omijam bokiem 😉
![](https://bike.fork.pl/wp-content/uploads/2018/07/p7140036-1024x768.jpg)
Potem ostatni punkt – PK26 i lecę do bazy. Do miasta prowadzi piękna asfaltowa DDR-ka, lecę 30-35 km/h mijając niedzielnych rowerzystów 🙂
![](https://bike.fork.pl/wp-content/uploads/2018/07/p7140049-1024x768.jpg)
Podsumowanie
Komplet zdobyty ale kilka naprawdę słabych błędów powoduje pewien niedosyt – cóż – jest powód, żeby za rok postarać się bardziej. Czas – prawie 14h (dla porównania zwycięzca – Radek Walentowski – zrobił trasę w 8:30).
- Strona organizatora: http://szaga.fla.pl
- Trasa: TR150
- Przejechane: 158km, 1000m przewyższenia
- Czas: 13:46
- Punkty kontrolne: 30/30
- Miejsce: 10 / 14 (TR150) – ostatnie wśród zawodników z kompletem
- Trasa na Stravie: https://www.strava.com/activities/1701627431