Złoto Dla Zuchwałych 2017 – Cierpice
Pierwszy rajd w sezonie 2017 zaczął się dość pechowo jeszcze przed startem – dwa dni wcześniej wpadłem na świetny pomysł, aby po nocnym piątkowym treningu podjechać na myjkę i opłukać rowerek. Dojeżdżając przerzucałem bieg na największą zębatkę z tyłu (żeby umyć te częściej używane) no i po wrzuceniu na ostatni bieg przerzutka zakleszczyła się w szprychach – okazało się, że hak był trochę wygięty – natomiast po zakleszczeniu wygiął się już totalnie 🙁 Rano szybkie poszukiwanie nowego haka i niestety okazuje się, że od ręki nikt nie ma. Awaryjnie ściągam stary rower (na szczęście jeszcze nie zdekompletowany), który ma taką wadę, że w zasadzie działa w nim tylko przednia przerzutka – trudno – nie poddam się z takiego błahego powodu 😉
W niedzielę rano zabieram Jarka (Zbieranina z Niesięcina) i lecimy autostradą na Toruń. Start troszkę chaotyczny, niektórzy ruszają za wcześnie bo nie wiadomo czy będzie oficjalny sygnał czy nie. Rozdawanie map też pokręcone ale ważne, że ruszamy.
PK4
Zaczynamy od rozgrzewki asfaltem i lecimy w kierunku Wisły (ci, którzy wybrali drogę na południe już na starcie zacinają się na zamkniętym przejeździe kolejowym – to ruchliwa linia, którą przetniemy jeszcze kilka razy dzisiaj).
PK3 – Przepust
Przepust okazuje się być całkiem pokaźnym mostem na wąwozem o bardzo stromych brzegach, schodzenie w SPD nie jest najłatwiejsze. Na „Złocie” można potwierdzać punkty aplikacją CheckPoint i to w wersji NFC (zbliżeniowej) – jest to bardzo fajne, bo dochodząc wystarczy odblokować telefon, dotknąć lampionu i już – nie robią się kolejki jak przy perforatorach (które tutaj też są dostępne – dla tradycjonalistów). Dodatkowym zyskiem jest to, że kibice mają możliwość śledzenia rywalizacji na żywo – o ile ktoś ma swoich kibiców 😉
PK5 i PK9
Dwa lampiony w lesie – znalezione bez problemów, drogi piaszczyste ale mocno wilgotne po ostatnich deszczach dobrze ubite. Jedzie się całkiem fajnie (pomijając ograniczone możliwości zmiany biegów w moim starym rowerku).
PK23 i PK10
PK23 to najbliżej Wisły położony punkt (trochę widać między krzakami). Odjeżdżam z punktu i na szosę wyskakuję razem Danielem Śmieją – nie mam jednak szans utrzymać tempa „ultrasa”, do tego jest to droga krajowa bez pobocza ale z masą ciężarówek – nieprzyjemny fragment, z ulgą zjeżdżam we właściwą przecinkę. Łapię leżący przy samej drodzę następny punkt i lecę szeroką szutrówką.
PK18
Dojeżdżam do stacyjki kolejowej i popełniam błąd strategiczny – zamiast wrócić na chwilę na szosę decyduję się na „skrót” przez las (to te ciężarówki tak na mnie zadziałały chyba). Niestety przebicie przez plątaninę ścieżek i górek (niezbyt wysokich ale dość stromych) zajmuje mi ponad pół godziny. Na koniec kiedy już widzę w oddali zawodników i jadę prosto na punkt przed nosem wyrasta mi ogrodzenie młodnika, które muszę objechać. Punkt jest na szczycie górki – i późniejszych rozmów wynika, że był jednym z bardziej kłopotliwych tego dnia.
PK13 i PK19
Trzynastkę łapię po drodze i lecę do PK19 – leżący w pobliżu terenu „zakazanego” – trafiam dość łatwo (wystarczy nie skręcać w drogi oznaczone tabliczkami „teren wojskowy – wstęp wzbroniony”). Końcówka po strasznym piasku – pewnie taka specjalna droga dla czołgów 😉
PK17 i PK16
Wyjeżdżamy z „górzystej” północnej części mapy, zaczynają się pola, łąki i wsie. Niby wszystko idzie jak po maśle – z drobnym wyjątkiem – w niewyjaśniony sposób zapominam odwiedzić PK11, po prostu go przegapiam w planowaniu trasy…
PK20, 22, 21
Lecę asfaltem – można spokojnie zjeść batonika i napić się. Mija mnie dwóch zawodników lecących prawie 30km/h – łapię koło i trzymam kilkaset metrów – ale brakuje mi przełożeń i nie jestem w stanie dłużej utrzymać kadencji więc odpuszczam i dalej ciągnę swoją prędkością.
PK1 – Góra Toruńska
Z PK21 miałem jechać na PK12 ale dopiero w droga nie pasująca do mapy i tabliczka miejscowości (Godzięba) wyjaśnia, że któreś rozwidlenie mnie pociągnęło w bok. Zmieniam zatem kolejność i lecę na PK1. Góra Toruńska jest oznaczona jako „punkt żywienia” ale w tym przypadku oznacza to kilka butelek z wodą i puste kartony po ciasteczkach. Z lekką nostalgią wspominam bufety Bike Orientu 😉 Tak czy inaczej robię na szczycie chwilę postoju na swojego batonika.
PK12
Niestety na zjeździe z góry popełniam kolejny błąd, który oznacza pewnie z kilometr nadmiarowej drogi – ostatecznie znowu trafiam do przyciągającej mnie jak magnes Godzięby, koryguję pozycję i lecę do punktu.
PK2
Oceniam czas, formę i stan roweru – wychodzi, że o południowo-wschodniej części mapy nie ma co myśleć. Tak sobie jadę i myślę i przegapiam właściwe odbicie – następne 800m straty. Dalej kieruję się na coś oznaczonego na mapie jako Niedźwiadki ale ostatecznie omijam to tajemnicze miejsce i lecę prosto na punkt.
PK8
Dalej lecę prostą jak drut przecinką przez piękny brzozowy lasek.
Na punkcie spotykam Jarka – mój pasażer odjeżdża chwilę wcześniej z grupką, z którą się zgrał po drodze. Depczę ostro, żeby ich dogonić ale nie daję rady. Potem wyjdzie, że zrobili naprawdę fajny wynik – nic dziwnego skoro tak ładnie kręcili.
Podsumowanie
Docieram na metę, odbieram dyplom deklarując ilość zdobytych punktów. Jest chwila żeby omówić wrażenia na gorąco. Z „tablicy wyników” wychodzi, że wygrał Paweł Brudło przed Krystianem Jakubkiem, Łukaszem Mirowskim i Danielem Śmieją. Komplet punktów ma 20 zawodników (ostatni z lekkim przekroczeniem limitu czasu) – czyli nie było bardzo trudno. Moje 18 z 23 odpowiada formie po długiej zimie 😉 Cóż, jest motywacja, żeby zintensyfikować treningi (i naprawić rower).
Strona organizatora: http://zloto.orientujemy.pl/
Trasa: TR100
Przejechane: 93km, 470m przewyższenia
Czas: 7:40
Punkty kontrolne: 18 / 23
Miejsce: 39 / 46
Trasa na Stravie: https://www.strava.com/activities/897557628
Trasa na 3d-rerun: http://3drerun.worldofo.com/…