Bike Orient 2/2016 – Taraska

Bike Orient 2/2016 – Taraska

Kolejny Bike Orient – Sulejowski Park Krajobrazowy.

Już tydzień przed startem prognoza pogody przewiduje, że będzie ciepło i z każdym dniem słupki rosną – na dzień przed rajdem zapowiadane jest 35 stopni… Bardzo lubię jak jest ciepło ale to już lekka przesada. W rozmowie z organizatorem (Piotr Banaszkiewicz) sugeruję dorzucenie na jednym punkcie dodatkowego mini-bufetu z samą wodą. Ostatecznie z tego co mi wiadomo wszyscy przetrwali rajd i myślę, że wygrał tu rozsądek zawodników – wielu zdecydowało się na skrócenie trasy tudzież dłuższe postoje i (zwykle zabierające dużo cennego czasu) uzupełnianie płynów w sklepach.

Do bazy rajdu w ośrodku „promocji zdrowia” w Tarasce docieram z Michałem i Piotrkiem, dla których to pierwszy start w rowerowych rajdach na orientację – podobno się podobało więc chyba mamy dwóch nowych „nawróconych” na MTBO. Ośrodek odrobinę specyficzny, bo widać indyjskie korzenie a z tego wynika całkowity zakaz palenia, picia alkoholu oraz wegetariańskie posiłki dla startujących. Mi to odpowiada.

Start o 10, grzecznie ustawiamy się w kółeczku i czekając na mapy spływamy potem. Biorę mapę i próbuję coś zaplanować – ale już wiem, że dzisiaj nie ma żadnych szans na komplet. Planuję początkowe kilka punktów i uznaję, że dalej wszystko zależy od tego jak mój organizm zniesie upał. Poza tym planowanie trasy jest miejscami mocno uzależnione od mostów i brodów na Pilicy i Czarnej.

PK6 (rozświetlenie)

Pierwszy wybrany punkt jest objęty rozświetleniem (zdjęcie) – mało na nim widać i to wróży problemy. Jak to na samym starcie bywa lekko przestrzeliwuję zjazd w las a potem próbując znaleźć odpowiedni młodnik/polankę pakuję się w okropne maliny. Wypłaszam z nich kozła (tj. samca sarny) co sugeruje, że ludzi tu wcześniej nie było – czyli PK też musi być dalej. Decyduję się na najazd od pólnocy i to rozwiązuje problem.

PK5 (opuszczone gospodarstwo)

Przyjemnie się jedzie przez las bo gęste drzewa dają sporo cienia. Gospodarstwo jest, w pierwszym odruchu chcę wchodzić do środka ale lampion jest na drzewie parę metrów dalej.

PK4 (brzeg rzeki)

Wyjeżdżam na pola – jest jeszcze nieźle, organizm w miarę świeży i nogi kręcą żwawo.

Przez łąki, przez pola pędzi fasola 😉

Punkt jest w zakolu Czarnej po północnej stronie – ale jadę łatwiejszą drogą od południa – dzisiaj moczenie się tak czy inaczej mnie nie ominie. Na brzegu dogania mnie Leszek Herman-Iżycki, który zrobi dzisiaj genialny wynik 18 punktów (niestety spóźniając się na metę o dokładnie tyle samo minut). Stwierdzamy, że nie ma co mysleć tylko trzeba wskakiwać do wody, która jak się okazuje nie jest taka płytka (tj. dla mnie prawie do pasa). Podbijamy punkt i lecimy dalej. W zasadzie w kilka minut po wyjściu z wody mokre mam jeszcze tylko buty (tzn. ciuchy są najwyżej mokre od potu, który zresztą też wysycha błyskawicznie).

PK20 (kamień)

Celuję w najdalej wysunięty na SE punkt. Leszek startuje asfaltem ale po kilku metrach zawraca i leci prosto na południe przez pole. Zdaję się na doświadczenie weterana ruszam za nim i pierwszy raz spotykam się z ukochanym piaseczkiem.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Piaseczek jak na plaży

Cały odcinek aż do szosy jest taki – chociaż jest zbyt pięknie, żeby się tym denerwować. Miejscami trzeba pchać, trudno.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Chabry w zbożu, Polska w całej okazałości.

Dojeżdżam do szosy chwilowo rezygnuję z polnych dróg i jadę asfaltem nadrabiając ponad kilometr ale prawdopodobnie oszczędzając siły. Sam punkt nie robi problemów.

PK19 (brzeg starorzecza)

Kolejne rozświetlenie i kolejne potencjalne problemy. Na skrzyżowaniu ścieżek spotykam Piotrka Zarzyckiego (dzisiaj to będzie zwycięzca na dystansie Mega), który rzuca kilka słów podpowiedzi i znika. Podążając po śladach poprzedników docieram na punkt, troszkę plączę odjeżdżając z punktu wśród wielu ścieżek wydeptanych w nadrzecznych łąkach.

PK1 (bufet)

No i tutaj rozpoczyna się masakra. W gąszczu ścieżek znosi mnie na zachód, jest sucho i gorąco a każda droga bardziej piaszczysta od poprzedniej. Jak dla mnie tak wygląda piekło orientalisty 😉

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Piach, piach, piach…
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
A jak komuś mało piachu na drodze to ma jeszcze specjalne dziury z piachem 🙂
Selection_20160703_02
Plątanie i błądzenie…

Zły i ledwo żywy docieram na bufet. Tutaj na szczęście humor nieco poprawia woda, arbuzy i pyszne ciasta. I widok Pilicy ze skarpy.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Pilica

PK3 (podnóże skarpy)

Początkowo myślałem o pojechaniu w kierunku brodu na zachód od PK1 ale myśl o powrocie przez piaszczyste piekło powoduje zmianę planów. Oceniam swoje możliwości, przeliczam punkty i decyduję się na wariant minimum czyli zaliczenie 11 punktów tak aby załapać się do klasyfikacji Giga. Oznacza to odrzucenie wszystkich punktów na zachód od DW742 – trudno, dzisiaj nie ma na to szans.

Punkt numer 3 nie wydaje się szczególnie trudny ale mylę dwie leżące blisko siebie przecinki i kończy się na dziwnej pętelce (bo jak się okazuje – próba najazdu od zachodu jest bez sensu).

Selection_20160703_01

PK8 (bród)

Punkt łatwy do znalezienia. Woda cudownie chłodna – aż się nie chce wychodzić. Niektórzy zawodnicy wskakują do wody cali, budząc lekkie zdziwienie przepływających kajakarzy.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
To faktycznie bród, woda co najwyżej do kolan.

PK9 (ogrodzenie)

Prosty punkt, na punkcie spotykam Anię i Renatę – żartujemy sobie, że teraz to prawie same dziewczyny pozostały na trasie bo faceci pojechali oglądać mecz (o 15 zaczął się mecz Polska-Szwajcaria 1/8 finału Euro 2016).

PK7 (brzeg półwyspu)

Asfaltem przez wieś podążam w kierunku zalanej wodą dawnej kopalni wapienia. Asfalt przez wieś nagrzany bardzo i niemiłosiernie grzeje w stopy. Ale widok jeziorka jest wspaniały.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Lazurowe Wybrzeże pod Sulejowem.

Przeskakując pomiędzy plażowiczami podbijam punkt i kieruję się do kolejnego brodu na Pilicy.

p6250031
Chwila ukojenia dla stóp.

PK2 (skarpa)

To już ostatni dzisiaj punkt, słońce trochę niżej ale temperatura nadal ponad 30 stopni. Lampion umieszczony na pięknym piaszczystym brzegu Czarnej.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Pięknie jest.

Spokojnie docieram sobie do bazy. Po drodze mija mnie lecący na PK2 Piotr Buciak (2 miejsce Giga) – kręci po tych 7 godzinach w takim tempie jak ja dzisiaj może przez pierwsze 10 minut…

Podsumowanie

Przy temperaturze przekraczającej 35 stopni trudno było zrobić więcej, chociaż oczywiście takie błędy nie powinny się zdarzyć (szczególnie przy dojeździe do bufetu). Co do trasy – ja zwykle ciekawa, chociaż niezrozumiałe jest trochę dla mnie to skrzywienie projektanta na punkcie piaszczystych dróg 😉 Niestety nie miałem przyjemności odwiedzić aż 9 punktów – cóż może innym razem.

One thought on “Bike Orient 2/2016 – Taraska

  1. Słońce i piachy dały w kość 🙂 Brawo za samozaparcie i zebranie 11PK.
    Popraw linka do Stravy, bo kieruje do poprzedniej edycji.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *