Bike Orient 1/2016 – Strawczyn

Bike Orient 1/2016 – Strawczyn

Bike Orient jest stałą pozycją w moim kalendarzu MTBO. Tym razem goszczą nas Gory Świętokrzyskie.

Selection_20160427_01

Strawczyn nie leży na końcu świata więc w sobotę razem z Piotrkiem Zarzyckim wrzucamy rowerki do samochodu i niecałe dwie godziny później meldujemy się w bazie rajdu – ośrodku sportowym nad zalewem (ośrodek robi duże wrażenie, biorąc pod uwagę, że Strawczyn to niezbyt duża wieś). Szykując się do startu spoglądamy na piętrzące się na północy wzgórza – wiemy, że je dzisiaj odwiedzimy 🙂

Mapy rozdane, trasa wydaje się dość oczywista ale już poszczególne przeloty między PK nie tak bardzo. Jak to bywa na trasach projektowanych przez Piotrka Banaszkiewicza – najkrótsza droga oznacza piach, błoto, kamienie, kolczaste krzaki i wyjące wilki. Startujemy.

DSC05636

PK6 (skraj zagajnika)

Na starcie prawie 300 zawodników więc straszny tłok i chaos – czego generalnie nie lubię, dlatego od razu na początku odpuszczam najprostszą drogę i lekko na około postanawiam zacząć od PK6, podjazd jest całkiem stromy ale asfaltem i dobrą szutrówką, więc stwierdzam, że może nawet taki wariant jest nie jest zły.

PK11 (dno jaru)

Zjeżdżam na PK11 (mijając tłumy pchajace rowery – faktycznie podjazd od wschodu był technicznie bardziej przyjazny). Na miejscu dwa jary, ale wybieram właściwy i kolejne dziurki lądują na karcie.

PK2 (platforma widokowa)

Postanawiam kontynuować asfaltowe podejście do podjazdów, zjeżdżam na dół (gps odnotowuje 60km/h) i asfaltem przez Studzianki jadę do punktu widokowego. Podjazd 11%, słoneczko przebija się przez chmury, już wiem, że jestem ubrany za ciepło… chyba lepiej trochę zmarznąć niż męczyć się z odprowadzaniem ciepła. Widok na platformie piękny, Paweł Banaszkiewicz pstryka fotki okolicznościowe a ja lecę dalej.

PK 7 (źródełko)

Nic nie zapowiada takich problemów jakie przyniesie diabelskie źródełko. Drogi się plączą, ścieżki znikają w krzakach, strumyki się mnożą i dzielą. Próba pójścia wzdłuż strumyka jest zdecydowanie słaba 🙂

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Ostatecznie po długim błądzeniu docieram do punktu. Potem okaże się, że nie ja jeden miałem takie problemy. Oglądając trasy innych zawodników widać, że bardziej skuteczny był najazd od północnego zachodu – większość podejść od południa tworzyła piękne wzorki na mapie.

Selection_20160424_01

PK8 (wykrot)

Od źródełka lecę prosto na zachód i pakuję się w bagienko, trzeba je ominąć od południa. Dalej kolejny mocny podjazd pod Perzową Górę.

PK5 (mogiła)

Wjeżdżam czerwonym szlakiem na teren rezerwatu. Na szczycie piękne skały i… szlak idący po kamiennych stopniach.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Decyduję sie na zjazd do szosy – na mapie zielone kropki, które jednak oznaczają w tym miejscu „scieżkę dydaktyczną” a nie szlak rowerowy – bo droga prowadzi… po schodach. Przydałby się rower z pełnym zawieszeniem.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Niebieski szlak przez las okazuje się dużo bardziej przyjazny niż wcześniejsze kamieniste ścieżki. Punkt jest tam gdzie powinien, schowany za skałą.

PK9 (dół)

Kolejne wzniesienie w planie. Zastanawiam się czy lecieć niebieskim szlakiem czy trochę obiechać szosą i podjechać szlakiem rowerowym. Decyduję się na niebieski i jest to średni pomysł, bo las jest zawalony resztkami po zwózce drewna. Inna rzecz, że szlak rowerowy też jest niezbyt przyjazny. Wszystko idzie ok do momentu, kiedy trafiam na skrzyżowanie, gdzie znika mi niebieski szlak – znika bo las przecinają nowiutkie modne ostatnio „szutrostrady”.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Troszkę zbaczam, ale docieram na niebieski i do punktu.

Selection_20160426_02

PK4 (sędziwy dąb)

Nieco szalony zjazd szlakiem rowerowym i pierwszy nieco dłuższy przelot asfaltem. Przy punkcie spotykam Michała Rychlika (Orientakcja team).

PK20 (granica kultur)

Michał postanawia jechać prosto na Korczyn a ja trochę okrężnie tak, żeby potem mieć dobry najazd na punkt. Niestety znowu grzęznę w ścieżkach zawalonych połamanymi gałęziami. Dodatkowo na skrzyżowaniu siedmiu ścieżek wybieram niewłaściwą. Pocieszające jedynie to, że Piotrek Zarzycki (zwycięzca trasy Mega) zrobił ten sam błąd.

Punkt na skraju młodnika prezentuje się pięknie w słońcu.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

PK15 (wschodni brzeg rzeki)

Nie decyduję się na forsowanie „Wiernej Rzeki” wpław jak niektórzy odważni. Uznaję, że ryzyko zagubienia się w zakolach i nadrzecznych łąkach jest zbyt duże. Najazd od wschodu jest prosty i bezproblemowy.

PK1 (bufet)

Szybki przelot na bufet, uzupełnienie wody, kilka kawałków banana i dalej.

PK17 (podstawa skały)

Kolejny (po źródełku) punkt, który napsuł zawodnikom krwi. Dziwna konstrukcja przypominająca otwarty od jednej strony wulkan, wypełniona kolczastymi krzakami, ruinami dziwnych budowli, śmieciami (niestety) i skałami.

Docieram do miejsca, z którego widać poszukiwaną skałkę ale nie widać żadnej możliwości aby się do niej dostać…

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Ostatecznie udaj się znaleźć dojście. Sprawdzam czas i stwierdzam, że nie będę ryzykował nawet PK13, do którego dojazd wydaje się banalny. Rozpoczynam powrót licząc na złapanie po drodze pozostałych punktów.

PK12 (skraj lasu)

Przeskakuję po raz kolejny tory i wybieram drogę na wprost brzegiem pola. Kręgosłup twierdzi, że jazda po zarośniętych bruzdach to głupi pomysł ale szybko docieram do lasu. Na punkcie kilku też już zdążających do bazy zawodników.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

PK10 (brzeg rozlewiska)

Proste namierzenie i najazd. Na wyjeździe z punktu mijam znowu Michała R., który zdążył w czasie od rozstania na PK4 objechać 2 punkty więcej. Jeszcze tylko błotnisty trawers pola i asfalcik do bazy.

Podsumowanie

Nie można powiedzieć, żebym był zadowolony ze startu – bo zabrakło aż 6 punktów. Trasa oczywiście piękna, wiele punktów w ciekawych miejscach – choćby z tego powodu szkoda tych ominiętych. Oczywiście z drugiej strony trasa moim zdaniem dość wymagająca, wynik zwycięzców to okolice 7 godzin – dodatkowo 3 najbardziej wysunięte na południe punkty też były położone na wzniesieniach – niby nie jakichś ogromnych ale zawsze… Zabrakło psychicznej siły do większego wysiłku fizycznego – o czym świadczy fakt, że na mecie czułem się całkiem dobrze – a powinienem być ledwo żywy 🙂 Dodatkowo dwa duże problemy nawigacyjne (i kilka drobniejszych).

Zdjęcia: moje, Pawła Banaszkiewicza i http://www.aleszprycha.pl/

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *