Jaszczur 2/2019 – Leśne Akwedukty – Legbąd

Jaszczur 2/2019 – Leśne Akwedukty – Legbąd

Legbąd to sympatyczna wieś w Borach Tucholskich – a dla mnie baza drugiego Jaszczura w tym roku. Centralne położenie sprawia, że tym razem wybieram opcję „bez noclegu” i w Legbądzie pojawiam się rano, kiedy już zawodnicy TP50 są w większości na trasie – ja standardowo wybieram TP25. Tym razem startuję sam (Tymek rozpoczął swoje wakacje).

Na odprawie nietypowa zmiana w regułach – z 26 punktów kontrolnych 24 są obowiązkowe – 2 nie liczą się do punktacji ale dają bonus czasowy. Malo tłumaczy, że to ze względu na pojawiające się zarzuty, że na Jaszczurach punkty są niebezpieczne – więc tym razem niektóre można w miarę bezboleśnie ominąć wybierając czy wolimy się wspinać czy może moczyć 🙂 Na szczęście jeśli chodzi o moczenie to panujące od wielu dni upały nastrajają optymistycznie. Oglądam trasę wstępnie nie planując, które punkty opuścić – Malo z diabelskim uśmiechem wydaje mi kartę mrucząc pod nosem o tym jakie to niespodzianki przygotował…

Lato w pełni

No i faktycznie, już po drugi i trzeci punkt docieram do Fojutowa gdzie znajduje się najbardziej efektowny z tytułowych Leśnych Akweduktów. To takie osobliwe skrzyżowanie rzeki i kanału. Zresztą – najłatwiej pokazać o co chodzi.

Akwedukt Fojutowo z lotu ptaka (fot. pomorskie.travel)

W okolicy są w/g mapy dwa punkty w tym jeden gdzieś na skrzyżowaniu dróg wodnych. Bywalcy Jaszczurów domyślają się, czego się spodziewać.

Jak widać zawodnicy bez wahania atakują punkt kontrolny.

Pozostaje trudna decyzja – wchodzić boso – czy w butach. Niektórzy wybierają wariant pośredni – bez butów ale w skarpetkach 🙂 Ja stwierdzam, że zrobię odwrotnie – w butach ale bez skarpetek.

Przy ścianie jest względnie płytko

Naszym wygłupom przyglądają się z lekkim zdziwieniem grupy niedzielnych turystów, których zwabiły okoliczne atrakcje. Szczególnie wielu jest kajakarzy na kanale.

Myję nogi z mułu, zakładam suche skarpetki, wkładam do mokrych butów i zasuwam dalej myśląc sobie ile takich atrakcji przewidziano na dzisiaj.

PK1 – wiatrak do narysowania

Kolejne punkty wchodzą dość sprawnie – tutaj górka, tam rzeczka, gdzie indziej dołek… Dłuższą chwilę zabiera połapanie się przy PK2 – gdzie w porównaniu z mapą jedne domki zniknęły a inne się pojawiły – w okolicy kręci się kilkoro zawodników. Ostatecznie podbijamy punkt ryzykując stowarzysza.

Rzeczka

Mając w głowie jaszczurowy „zakaz tramwajowania” dalej przez las idziemy w raczej luźnym szykiem ale i tak wszyscy spotykają się przy punkcie, który realizuje obietnicę organizatora. Będziemy się wspinać. Nie jest źle – przy odrobinie wsparcia ze strony pozostałych zawodników („trochę niżej noga, jeszcze troszeczkę, jeszcze 10cm… jest!”) podbijam i ten punkt.

Też tam byłem, też mi było wesoło

Teraz dłuższy przelot przez miejscowość o sympatycznej nazwie 🙂

Lego? 😉

Aby dotrzeć do kolejnego akweduktu. Na dojściu do punktu mijam Zygzaki.
„Widzę, że trzeba będzie zmoczyć nogi?” rzucam – „Żeby tylko nogi” słyszę w odpowiedzi. Cóż, faktycznie tym razem miejsca jest trochę mniej.

Uprzejmie przepraszam „mistrza pierwszego planu” 😉

Jedyne rozwiązanie to złapanie karty w zęby i wciśnięcie się na czworakach do kanału – powieszony przy punkcie mazak rozpuścił się zupełnie w wilgotnej atmosferze. Nie pomyślałem też, żeby zrobić zdjęcie karcie przed wejściem do środka i kilka kratek staje się nieco nieczytelne – ale liczę na to, że kolor się będzie zgadzał i Malo nas usprawiedliwi.

Kawałek dalej kolejny (jak się okaże ostatni dzisiaj akwedukt). Tym razem wejście jest komfortowe – dno przyjemne, woda ciepła – luksus.

Przepust nr 3

Znaczy – ściśle rzecz biorąc będziemy dalej podążać za kanałami – ale tym razem nieczynnymi i niewypełnionymi wodą. Punkt K jest w miejscu gdzie miał być poprowadzony akwedukt nad rzeką – ale jest tylko resztka podbudowy. Oczywiście punkt jest po drugiej stronie (po mojej też jest lampion ale mam wątpliwości czy Malo zaliczyłby go jako stowarzysza – nie pamiętam, żeby na Jaszczurze był w regulaminie podany MOS, tj. „Maksymalna Odległość od punktu Stowarzyszonego”).

Rzeka Zwierzynka

Badam kijem głębokość rzeki – niestety kij od razu wchodzi dobre półtora metra w wodę i muł. Koledzy rozważają budowę mostu tudzież tratwy a ja postanawiam machnąć ręką i zrobić „szybkie” obejście przez most.

Punkt stowarzyszony i właściwy (po drugiej stronie)

Po drodze łapię PK8 na uroczych zakolach rzecznych.

Dolina Zwierzynki
Widoczek z mostu

Lecę dalej na północ bo czas już zaczyna mnie gonić. Postanawiam odpuścić sobie 2 punkty (zgodnie z regulaminem) leżące wśród kanałów.

Trzech muszkieterów pod kapliczką

W Rzepicznej trzeba przerysować coś co trzyma święty w kapliczce – wychodzi, że to jakaś święty Voodoosław bo trzyma czaszkę.

Omijając punkty skazuję się na nieprzyjemny odcinek asfaltowy.

Uff, robi się gorąco

Na chwilę odbijam na łąkę próbując zrobić zdjęcie dwóm parom żurawi – uciekają jednak szybko.

Takie małe tam na środku to żurawie

Na szczęście orientuję się, że muszę wrócić kawałek do PK5 bo bez niego brakowałoby mi 3 punktów. Na szczęście leżące nad kanałami pozostałe punkty wchodzą bez problemu.

Mosteczek nad kanałem

Jeszcze tylko dwa punkty w drodze powrotnej zaraz będzie baza.

Słońce nad polami chyli się ku zachodowi

Pozwalam sobie na kilka przystanków na pstrykanie zdjęć kłosom – to taki szczególny widok.

Kłos

Do bazy docieram ze sporą stratą czasu (tzn. jakieś półtorej godziny w limicie spóźnień) – ale to wynik m.in. kilkukrotnego zdejmowania i zakładania butów (tudzież rezygnacji z desantu przez rzekę).

Lekko rozmyta karta startowa
  • Strona organizatora: https://www.facebook.com/ZgromadzenieWedrownicze
  • ​Trasa: TP25
  • Przebieg: 33.0km, 209m przewyższenia
  • Czas: 8:23 (limit 7+3)
  • Punkty kontrolne: 24/24 (??? PS)
  • Miejsce: ???
  • Trasa na Stravie: https://www.strava.com/activities/2471694835

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *