Jaszczur 3/2017 – Ścieżka Muflona – Masyw Śnieżnika
Na ostatniego w 2017 Jaszczura udaje mi się wyciągnąć Piotrka Zarzyckiego, który dotychczas bardziej był znany ze startów rowerowych. Ta edycja to długo oczekiwana „Ścieżka Muflona” w masywie Śnieżnika (kilkukrotnie odwoływana z najróżniejszych powodów).
Startujemy z Tymkiem standardowo na TP25. Jest mgliście i wilgotno. Zaczynamy z okolic Międzygórza – na przeciwległym brzegu pętli jest Śnieżnik. Wybieramy kierunek odwrotny do ruchu wskazówek zegara, żeby mieć mniej punktów przez atakiem szczytowym (licząc na to, że uda się zdobyć Śnieżnik przed zmrokiem).
Pierwsze rozświetlenie każe nam skakać po skałkach – zgrabnie omijamy stowarzysza i łapiemy punkt.
Na następnym odcinku napotykamy sporą grupę myśliwych szykujących się do polowania – na szczęście przebieg trasy nie koliduje z kierunkiem nagonki, ale i tak przyspieszamy mocno kroku. 20 minut później dogania nas echo wystrzałów…
Łapiemy kilka punktów a potem fatalnie odmierzamy kolejne rozświetlenie i nie udaje nam się odnaleźć punktu (bo jest dobre 200m na północ).
Lecimy dalej prosto na południe – cały czas pod górę – byle do granicy. Powyżej 1300m zaczyna pojawiać się pierwszy śnieg.
Na początku nawet się nam to podoba ale powoli robi się coraz zimniej. Odpuszczamy rozświetlenie po drugiej stronie granicy bo wygląda na to, że trzeba do niego zejść 300m w dół (a potem wejść to 300m z powrotem) – chcemy jak najszybciej dotrzeć do Śnieżnika.
W połowie podejścia z przełęczy na szczyt Tymek stwierdza, że to było głupie – zapomnieć dzisiaj rękawiczek. 🙂
Niestety widzialność spada do kilku metrów, kręcimy się szukając co pasuje do opisu „napis na grobie”. Ostatecznie przyjmujemy, że chodzi o dużą kolumnę (bo gdzieś pod warstwą lodu widzę litery „Ś.P.” i krzyżyk) – ale to nie jest grób, tylko punkt triangulacyjny – więc ostatecznie okaże się, że tego punktu nam będzie można zaliczyć (ale i tak warto było tu dotrzeć).
Na zejściu mijamy Basię i Grzegorza (S.F.Aramis), którzy pchają się na szczyt – jakże by inaczej – z rowerami 🙂 Nie bardzo sobie wyobrażam, jak będą zjeżdżać po zaśnieżonych i oblodzonych kamieniach… My schodzimy do schroniska, łapiemy parę minut ciepła i lecimy dalej.
Widzialność spada jeszcze bardziej, w zasadzie nie wiadomo czy lepiej świecić czołówką czy nie, bo światło tak się rozprasza, że nie widać własnych dłoni. Niestety bez latarki dla odmiany jest już zupełnie ciemno. W ten sposób nie udaje nam się znaleźć kolejnego punktu. Postanawiamy zejść niżej – idziemy na szagę do drogi, ale posuwamy się w tej mgle w żółwim tempie.
Łapiemy jeden punkt, kolejny odpuszczamy – mimo, że jest bardzo blisko drogi, to wygląda, że konieczna byłaby wspinaczka po skałkach, a tych warunkach oceniam ryzyko na zbyt duże.
Jesteśmy już solidnie zmęczeni i zmarznięci – decydujemy się na powrót omijając większość pozostałych punktów – trzymamy się szerokiej drogi i znakowanych szlaków. Łapiemy jeszcze tylko punkt w kapliczce niedaleko bazy.
Podsumowanie
Wynik nie jest szczególnie wybitny, ale ten Jaszczur był kolejną świetną przygodą.
Jako podsumowanie zacytuję Piotrka – któremu nieco nieoczekiwanie udało się wygrać rywalizację na TP25 – „mówiłeś, że na Jaszczurze będzie trudno ale nie mówiłeś, że trzeba walczyć o życie” 🙂
- Strona organizatora: https://www.facebook.com/ZgromadzenieWedrownicze
- Trasa: TP25
- Przebieg: 32.5km, 1299m przewyższenia
- Czas: 10:38
- Punkty kontrolne: 8/20 (Piotrek – zwycięzca – 18/20 w tym 3 stowarzyszone)
- Miejsce: 7/11
- Trasa na Stravie: https://www.strava.com/activities/1252115669
- Trasa na 3d-rerun: http://3drerun.worldofo.com/…
- Zdjęcia: moje