BikeOrient 1/2019 – Ćmińsk
Pięć lat temu rozpoczynałem przygodę z orientacją na BikeOriencie w dolinie Warty. Przez ten czas pokonałem kawał drogi ale BikeOrient będzie zawsze tym pierwszym rajdem 🙂 W tym roku wiosenna edycja prowadzi nas w Góry Świętokrzyskie do Ćmińska.
Oglądając przed startem mapę widzę nazwy, które powodują, że dzisiejsza trasa nie będzie optymalna – Masłów, Ciekoty, Klonówka i Radostowa. Nazwy, które wywołują wspomnienia lektur z dawnych lat. I nie chodzi mi tutaj akurat o Żeromskiego – choć on też się pojawi.
Pirydor odczytał głośno:
Klub Włóczykijów, Edmund Niziurski
„Dalej jedź tamtędy, zapamiętaj!
Wiśnię i masło po drodze spożyj,
odpoczniesz sobie pod klonem.
Lecz gdybyś zechciał w inną jechać stronę,
od wilka bieżaj, na radość nie zważaj,
lecz obróć się na dąb czołem.
Klon znajdziesz za dębem i za dołem”.
Przy pierwszych punktach kontrolnych – jak to na BikeOriencie – tłok i kolejki, potem stawka się rozciąga i rozprasza po okolicy. Przy PK17 doganiam kolegów z zespołu mBankowego, razem łapiemy kilka kolejnych punktów i rozstajemy się przy niespodziewanym mikro-bufecie koło leśniczówki (PK23).
Nad kolejny zalew dojeżdżam omijając błotny skrót – jeszcze wcześnie, nie mam ochoty walczyć potem cały dzień z ubłoconym napędem. Przeskakuję na południową stronę S7 – poziomice zaczynają się zagęszczać.
Łapię PK20 i PK19 a następnie drogą przez piękną, gęstą i ciemną Puszczę Jodłową kieruję się na Klonów.
(…) ucichło niepostrzeżenie, a oni dalej szli równo wybijając rytm kijami.
Czarne Stopy, Seweryna Szmaglewska
Puszcza Jodłowa była tu nieprzebytym gąszczem zielem, omszałych pni, strzelistych drzew, dzikich ostępów pozbawionych światła. Nie wiedzieli, dlaczego stąpają cicho, jakby w obawie, żeby kogoś nie obudzić. Rozglądali się. Chwilami doznawali wrażenia, że spomiędzy drzew ktoś na nich patrzy. Wkoło sylwetki drzew podobnych czasem w geście, w układzie pnia, konarów, zabarwienia kory, do człowieka stojącego nieruchomo. Wtedy ogarniał ich niepokój. Słowa gasły na wargach. Skąd się to brało? Czy puszcza chciała im coś powiedzieć swoim milczeniem?
W Klonowie pod pomnikiem dyskusje zawodników – czy warto pchać się na punkt opisany jako „brzeg bagna”. Na pewno warto!
Przy bagienku chwila błądzenia – na szczęście nie jestem tam sam, PK24 zaliczony.
Kolejnym – kulminacyjnym punktem rajdu ma być szczyt Radostowej – ale wcześniej patrząc na mapę decyduję się na małe nagięcie planów. Postanawiam pojechać przez Ciekoty i odwiedzić rodzinny dworek Żeromskiego.
(…) wtedy wasza myśl wróci do Ciekot i na Radostową i do Puszczy Jodłowej. Dziś poznajecie krainę rodzinną autora „Syzyfowych prac” i w waszej wyobraźni te miejsca będą żyły przez długie lata. (…)
Czarne Stopy, Seweryna Szmaglewska
Rozglądali się pytająco dookoła, ciekawi, niepewni, jak tu było, jak wyglądała ta wieś dawno, przed ich urodzeniem. Spostrzegli jarzębinę z gronami czerwonych jagód nad płotem. Niebo jasne, pogodne, a jarzębina płonie samą radością, zdrowiem, urodą. Ale nikt nie próbował wyrazić głośno tego, co kryło się za dziesiątą skórą, ledwo wyczuwalne, schowane głęboko.
(…) Ani się spostrzegli, jak złożyli Ciekotom obietnicę. Może
przyjdą, może przyjadą po latach, ale Ciekoty stały się im bliskie i znajome.
Podjazd na Radostową jest ciężki, przełożenie 1×1 daje radę do momentu kiedy droga wypełnia się bukowymi korzeniami – kilka kawałków muszę podprowadzić rower. Wreszcie jest – szczyt.
Chwila oddechu i wyjeżdżam na południowy stok tracąc szybko wysokość.
Trochę wariacki zjazd w przełom Lubrzanki – przeprawa przez bród jest połowicznym sukcesem – tylko jedna noga mokra 😉
Kolejny punkt i kolejny mocny podjazd – cel: Diabelski Kamień.
Lecz stare bóstwa domowe, leśne i polne nie pomarły. Strzygi i zmory, kostusie i morzyska siedzą u progów, w węgłach i na poddaszach. Zły hasa drogami, czatuje na krzyżowych i wałęsa się wokoło domostw. Mór w złe czasy wlecze się kolejami dróg, choć mu je zagradzają osinowe krzyże. Wiara nie do wytrzebienia, głucha, ciemnonocna, leśna, swoja (…)
Puszcza Jodłowa, Stefan Żeromski
Miejsce piękne, Kamień straszny, spędzam tu dłuższą chwilę odpoczywając i ciesząc się chwilą.
— Dalej uszkodzony tekst brzmi: „jedz a dzi czar krąż na r goł b e pus karnie” i to znaczy na pewno: „Jedź tam gdzie czart okrążony nagle przez gołębice upuścił kamień”. To właśnie jest z tej gadki. Pan jej nie zna?
Klub Włóczykijów, Edmund Niziurski
— Przyznam, że nie.
— Jest taka legenda ludowa o diabelskim kamieniu znajdującym się na górze Klonówce, w paśmie Gór Masłowskich, niedaleko stąd. Otóż kiedy zbudowano żeński klasztor Św. Katarzyny u stóp Łysicy, czarownice, które do tej pory władały górą, bardzo się zdenerwowały i poprosiły diabła, żeby zniszczył klasztor. Diabeł zaopatrzył się w olbrzymi głaz i leciał z nim na Św. Katarzynę, żeby go zrzucić na pobożne mniszki. Lecz kiedy już był nad górą Klonówką, modlitwy mniszek sprawiły, że okrążyło go niezliczone stado gołębic, tak, że nie mógł lecieć dalej i straciwszy orientację upuścił kamień ni Klonówkę…
— Z tego wynikałoby, że Hieronim miał na myśli właśnie to miejsce — zauważył Pirydor.
Zostawiam za sobą Diabelski Kamień, modyfikuję nieco trasę bo bardzo chcę odwiedzić punkt opisany jako „ślady tetrapoda”. Przelatuję przez zabudowania Masłowa. Na PK14 dobre dusze odradzają mi przebijanie się na północ przez podmokłe łąki (w późniejszych rozmowach inni potwierdzają, że to było złe miejsce). Nadrabiam więc trochę drogi i lecę do PK15 od południa.
PK15 to piękne jeziorko w dawnym kamieniołomie. Piękne choć też z mroczną historią – w latach 70-tych XXw górnikom udało się przebić pokrywę skalną i wyrobisko zostało gwałtownie zalane. Nie wszyscy zdołali ujść z życiem…
Dojazd na kolejny punkt trochę się plącze – ścieżka znika w kolczastej gęstwinie – ale ostatecznie docieram na krawędź kolejnego kamieniołomu – teraz jest to rezerwat Zachełmie.
Postanawiam szybko objechać wyrobisko – zachęca do tego fajny singletrack prawym brzegiem. Chwilę później jestem na dole.
Główną atrakcją tego miejsca jest skała z najstarszymi na świecie śladami tetrapoda, czyli prehistorycznego czworonożnego zwierzaka – na drodze ewolucji gdzieś w połowie drogi między rybą a płazem. Łaził sobie tutaj po błocie 400 milionów lat temu a teraz my na te ślady patrzymy!
Podbijam kartę a na krawędzi pojawiają się Łukasz Mirowski i Weronika Biała, próbuję Łukaszowi odradzać schodzenie na dół po ścianie wyrobiska – ale bezskutecznie, więc szybko wskakuję na siodełko i uciekam aby nie patrzeć jak spada na dół łamiąc sobie kark 😉
Sprawdzam mapę i wychodzi, że jak się pospieszę to przekroczę liczbę punktów potrzebną do zakwalifikowania na dystansie Giga (muszę mieć 19 lub więcej).
Przelatuję przez prawie pusty już bufet, łapię bez zatrzymania cztery ostatnie punkty (super leśny zjazd w kierunku PK3!) i docieram na metę z bezpiecznym zapasem ponad 3 minut 🙂
Podsumowanie
Trasa była wymagająca – dobrze ponad 1500m przewyższenia. Tylko dwie osoby dały radę zebrać wszystkie 30 punktów a tylko Krystian dał radę zrobić to w limicie czasu.
- Strona organizatora: http://www.bikeorient.pl
- Trasa: TR120
- Przejechane: 98km, 1500m przewyższenia
- Czas: 8:56
- Punkty kontrolne: 21 / 30 (Giga)
- Miejsce: 17 / 27 (Giga)
- Trasa na Stravie: https://www.strava.com/activities/2323143528
- Trasa na 3Drerun
— Wysoki, chudy, w okularach…
Klub Włóczykijów, Edmund Niziurski
— Twarz końska?
— Raczej mula.