Orientakcja V – 1/2016 – Zofiówka

Orientakcja V – 1/2016 – Zofiówka

Orientakcja w tym roku dołączyła do Pucharu Bike Orient co podbija prestiż imprezy ale i nakłada na organizatorów (Michał i Mateusz wspomagani przez sporą ekipę Krewnych i Znajomych) dodatkowe obowiązki. Tak czy inaczej widać, że to już piąty raz  i doświadczenie z poprzednich edycji procentuje.

Selection_20160525_06

Lokalizacja to Zofiówka, podłódzka wieś znana m.in. z willi pierwszego przedwojennego prezydenta Łodzi (Rżewskiego). Bliżej już zrobić rajdu się nie da – baza jest raptem 15km od mojego domu więc umawiam się z Piotrkiem Zarzyckim na dojazd rowerkiem. Można pomyśleć, że skoro to moje rejony to znajomość okolicy powinna dać istotną przewagę – ale jak to na rajdach bywa, okazuje się, że w wielu przypadkach człowiek nie był świadomy co to ciekawego jest pod samym nosem.

Teren generalnie płaski więc żeby nie było zbyt łatwo mamy troszkę więcej punktów kontrolnych (22 na Giga, 12 na Mega) w trochę krótszym czasie (odpowiednio 7 i 6 godzin). Oczywiście standardowo celuję w Giga. Tuż przed dziesiątą rozdanie map i tutaj jeszcze jedna niespodzianka – nietypowa skala 1:55000 – chwila zastanowienia i wychodzi mi, że mierząc skalówką 1:50 trzeba będzie po prostu doliczać 10% do wyniku. Rozrysowuję z grubsza strzałki pomiędzy punktami i startuję.

DSC_8200

PK5 (brzeg rzeki)

Chyba większość zawodników wybrała ten punkt jako początkowy, więc przy lampionie tłok – tutaj widać błysk geniuszu organizatorów, na sznurkach wiszą dwa perforatory 🙂

PK20 (zrośnięte drzewo)

Szybki przejazd przez wieś Rydzynki i odbicie w nieźle ukrytą ścieżkę – tutaj niektórzy się troszkę naszukali.

PK12 (skrzyżowanie ścieżek)

Tutaj największy mój fail na tym rajdzie. Na mapie wykrzyżykowany jest teren szpitala więc postanawiam zaatakować od południa nie zwracając uwagi, że ścieżka na mapie kończy się w stawie. Razem z Arturem (sędzia Bike Orient) przedzieramy się przez krzaki, żeby ostatecznie wylądować na szutrówce, na którą mogliśmy po prostu dojechać. Dalej na punkt lecę już bez problemu.

PK8 (zagajnik)

Lecę szosą w kierunku Tuszyna mijając grupy zawodników, ktoś chyba wołał moje imię ale nie zdążyłem zobaczyć jakiż to znajomy 🙂 Zagajnik dość rozległy ale w kilka osób, które dojechały w tym czasie szybko lokalizujemy lampion.

PK14 (zagłębienie)

W tym miejscu zawijam na zachód, żeby wypełnić „wewnętrzną pętlę” w zaprojektowanej trasie. Mijam dobrze mi znane z treningów szosowych Górki Małe i namierzam dołek w lesie.

PK15, PK7, PK22

Mijają bez specjalnych efektów. Niestety w międzyczasie zauważam, że karta startowa nie jest wodoodporna i jest mocno namoknięta od wciskania za pasek plecaka (co by nie fruwała za bardzo na wietrze). Decyduję się na przełożenie jej do plecaka – trochę to niewygodne, ale przynajmniej gwarantuje, że papier nie rozpadnie się po drodze.

PK3 (złączenie strumieni)

Na odjeździe z PK22 droga wchodzi w środek pola i ostatecznie ląduję na tyłach gospodarstwa. Upewniam się u sympatycznego dziadka, czy mogę przejść przez podwórko i czy ze strony obszczekujących mnie kundelków nic mi nie grozi. Jego żona otwiera mi bramę mówiąc, że ktoś nam pokręcił coś z tą trasą bo jestem już trzeci, który przez podwórko przejeżdża – postanawiam nie wspominać, że raczej nie ostatni. Do punktu docieram za jakąś większą ekipą, którą mijam szybko podczas gdy oni robią sobie grupowe selfie z lampionem 😉

PK6 (drzewo w dole)

Po drodze trochę przedzierania przez zarośnięte ścieżki (co skutkuje przepłoszeniem stada saren). Lampion zgodnie z opisem w dole – ale w przeciwieństwie do Bike Orientu – widać go z drogi – unikamy wchodzenia w każdą dziurę w promieniu kilkudziesięciu metrów.

PK17 (głaz)

Długi przelot szosą – niestety zrywa się dość silny wiatr (oczywiście z prosto w twarz).

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Tylko wiatraki się cieszą…

Na dojeździe do stawu mijam lecących z przeciwka liderów (jak słusznie przypuszczam) – Łukasza i Krystiana. Sam z rozpędu skręcam na groblę zamiast jechać prosto na punkt.

PK21

Tutaj odbijając w polną drogę zaliczam piękną wywrotkę w piachu. Luzuje się zamykacz przedniego koła a także jak się później okazuje lekko przestawia się zacisk hamulca – od tego momentu do końca jeździe towarzyszyć będzie regularne popiskiwanie obcierającej tarczy.

PK10 (brzeg rzeki)

Upadek + przeciwny wiatr + piach = kryzys. Sprawdzam czas i decyduję się odpuścić sobie 4 punkty poniżej zaznaczonej na żółto szosy. Zostawiam duuuży margines na nie-wiadomo-jakie problemy i kieruję się na punkt nad Małą Widawką. Nie ryzykuję przechodzenia w bród – chociaż jak widać na śladach niektórzy zaryzykowali – i udało im się, bo na miejscu był solidny betonowy most.

Selection_20160525_07

PK1 (szczyt wzniesienia)

Jestem zły na siebie, bo jadąc na poprzedni punkt nie przyjżałem się jak wyglądają mijane drogi i wracam, żeby nimi pojechać zamiast poszukać lepszego wariantu. A wyglądają tak:

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Piasek, piaseczek, piasunio…

Na punkt dojeżdżam od południa – lampion pięknie odsłania się z odległości ponad 100 metrów między drzewami na zapowiadanym szczycie górki.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Lampion to ta biała kropeczka na środku

PK18, PK11 (grobla)

Wpadam na drogę 485 (Bełchatów – Pabianice), którą jak najszybciej opuszczam w Świerczynie. Znajduję punkt i niestety wracam na szosę. Parę kilometrów tą drogą to nic przyjemnego – masa ciężarówek, zdezelowanych autobusów i sobotnich motocyklistów. Z ulgą znowu odbijam w las.

PK4 (szczyt wzniesienia)

Okolica, którą pamiętam z wcześniejszych wycieczek w te rejony – za sprawą tajemniczego opuszczonego domu.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Ciekawe jak to wygląda w środku.

Dodatkowo na drodze mały strumyk (ale po raz kolejny dzisiaj – buty ratuje mostek).

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Bardzo solidny mostek.

PK16 (szczyt Okrągłej Góry)

Na deser zostaje Okrągła Góra, spore (względnie) wzniesienie. Niestety nieco pechowo wybieram przecinkę:

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Piach i łzy.

Mam duży zapas czasu więc bez pośpiechu włażę na szczyt i podbijam ostatni dzisiaj punkt.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Okrągła Góra.

Pozostaje zjazd szutrostradą do bazy. Docieram spokojnie mając prawie pół godziny zapasu.

Podsumowanie

Wychodzi na to, że popełniłem spory błąd odrzucając od ręki 4 punkty – drastycznie zmniejszyło to moją motywację do silniejszego naciskania na pedały. Dodatkowo spory zapas czasu pozwolił na spokojniejsze rozglądanie się po okolicy, pstrykanie fotek itd.

Co do trasy – to technicznie bez zastrzeżeń – punkty idealnie tam gdzie powinny być. Natomiast jedna mała sugestia do wszystkich projektantów – z tego co rozmawiam z innymi orientalistami, niezależnie od wysiłku, stresu i tempa wyścigu – wszyscy doceniają punkty ciekawe i niebanalne. Takie, które zapadają na lata w pamięć. Dlatego bardzo lubię rajdy takie jak K.R.O.W.A czy Jaszczur – gdzie wiele punktów jest zaliczanych opisowo (co powoduje, że nie mogą to być po prostu kolejnie skrzyżowania przecinek). Bardzo dobrze pamiętam z pierwszej edycji KROWY punkty typu „podaj kształt i kolor nosa bazyliszka namalowanego na płocie”. Na Jaszczurze do zaliczenia PK konieczne było np. przerysowanie wspaniałej rozety – witraża w portalu kościoła. Oczywiście lampiony upraszczają sprawę – ale też można je umieścić w fajnych miejscach – np. takich jak gigantyczny głaz narzutowy na jednym z zeszłorocznych Bike Orientów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *